"Domena zła. Resident Evil", czyli tragedia w Umbrella Corporation [RECENZJA]

Umbrella Corporation to monopolista zaopatrujący w sprzęt większość gospodarstw domowych, mający także wielki wpływ na życie polityczne. To nie jedyna działalność korporacji – w jej tajnych laboratoriach od pewnego czasu trwały też prace nad tajemniczym wirusem. Niestety, doszło do tragedii – wirus wydostał się na zewnątrz, zarażając pracowników i zmieniając ich w żądne krwi zombie. Ci, którzy uratowali się przed infekcją, między innymi ponętna Alice nie pamiętająca, w jaki sposób trafiła do siedziby korporacji, próbują opuścić feralne miejsce, do którego tymczasem przybywa oddział komandosów mających opanować sytuację. Żołnierze nie mają jednak pojęcia, z czym przyjdzie im walczyć…

Ekranizacja kultowej gry na PlayStation „Resident Evil” z 1996 roku (w Azji bardziej znana jest jako „Biohazard”), która doczekała się już czterech sequeli. To mieszanka horroru, kina akcji i science fiction z domieszką dystopijnej wizji świata niedalekiej przyszłości, w którym o większości aspektów życia prywatnego i politycznego decydują ogromne korporacje. Choć fabuła jako żywo przypomina sekwencje gry – kolejne starcia, kolejne etapy/poziomy – i nie znajdziemy tutaj wielkiej psychologii, widzom spodobała się dynamika filmu, a przede wszystkim jego strona wizualna i Milla Jovovich, odgrywająca w kusych strojach rolę twardej Alice. Atrakcji zresztą tutaj nie brakuje, a największą jest chyba przerażający pies-zombie i starcie z nim w wykonaniu Alice (Jovovich przed kręceniem tej sceny trenowała 3 miesiące, na planie też robiła wszystko na poważnie, o czym przekonał się reżyser Paul W.S. Anderson i kilku innych członków ekipy – współpracę z nią skończyli z podbitymi oczami i różnymi urazami…).

Solidne kino nie tylko dla miłośników gry i gatunku; film zwrócił się zresztą niemal trzykrotnie i zdobył kilka nominacji do cenionych nagród na tematycznych festiwalach.

Beata Cielecka

"Domena zła: Resident Evil" w tv

WRÓĆ DO PROGRAMU TV!