NASZA OCENA: MOŻNA OBEJRZEĆ
Rzecz kultowa. Fenomen kulturowy. Najzagorzalsi wielbiciele są w stanie zaśpiewać wszystkie piosenki jak Travolta i odtańczyć niektóre fragmenty filmu jak Olivia Newton-John, choć na pewno nie wcisnęliby się w tak wąskie spodnie…
Historia nie wstrząsa psychologiczną głębią. Nie ma tu moralnych dylematów, bólu duszy i innych części ciała. Są za to bajeczne, nostalgiczne lata 50. oraz historia wakacyjnych, niezobowiązujących amorów jasnowłosego i szczuplutkiego dziewczęcia z Australii, czyli Sandy Olsson (Olivia Newton-John) i amerykańskiego chłopca Danny’ego Zuko. W tej roli szczuplejszy o kilkadziesiąt kilogramów, młody i prawie piękny, szczególnie w obcisłej kurteczce i ekstrawaganckiej fryzurze, John Travolta. Do tego grupka znajomych parki oraz piosenki, przede wszystkim słynne, grane do dziś "Summer Nights". Można tu znaleźć wszystko to, co kinowe tygrysy lubią najbardziej. Chłopak, dziewczyna, miłość, młodość, lato i piosenki.
Według mnie film jest słodki jak mega landryna. W nadmiarze grozi mentalną niestrawnością i niechybną martwicą mózgu. Z drugiej strony - to absolutny klasyk filmowego musicalu. Perfekcyjnie i z nerwem nakręcona historia, która choć ma swoje lata, nadal działa. To film, który na długo przed przygodami tłustawej Bridget gromadził rzesze fanów, zapatrzonych w niego jak w obraz i cytujących najbardziej głupawe cytaty.
Kino tylko bywa wielką sztuką. Filmy wzniosłe, mądre, ważne zdarzają się tylko czasem. A "Grease" jest po prostu zabawą. Wzrusza, śmieszy, rozczula. A że nie zmienia nam życia i nie wywraca flaków do góry nogami? A kto powiedział, że kino służy właśnie do tego?
Karolina Korwin Piotrowska
Musical USA 1978, reż. Randal Kleiser
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
