"GWIEZDNE WOJNY. SKYWALKER. ODRODZENIE" - RECENZJA
Galaktyka znowu jest w niebezpieczeństwie. Starzy wrogowie powracają, Rey (Daisy Ridley) ciągle nie wie kim jest, Finn (John Boyega) chce coś powiedzieć, ale za każdym razem ktoś mu przerywa, a Kylo Ren (Adam Driver) próbuje realizować swój niecny plan. I oto, proszę państwa, za międzygalaktycznymi garażami na solówce spotkają się ekipy Najwyższego Porządku i Ruchu Oporu. Kto wygra? Oj, na pewno już teraz wiecie, jak ta historia się zakończy.

Scenariusz "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie" to najsłabszy punkt filmu. Skrypt nie tylko nie oferuje żadnych zaskoczeń, ale załamuje swoją przewidywalnością oraz banalnością. Nie trudno oprzeć się wrażeniu, że scenarzyści poszli na łatwiznę i władowali do filmu wszystko, co tylko się dało, aby później każdy wątek zamknąć w jak najszybszy sposób. Ileż tutaj cudownych zbiegów okoliczności! Ktoś zna kogoś, kto potrafi to i tamto? Jest! Jednej informacji nie uda się wyciągnąć z powodu pewnych regulacji? Hmmm, ale zaraz, zaraz, przecież da się to łatwo obejść! I tak dalej, i tak dalej. Wybaczcie, że nie zagłębiam się w szczegóły tych wątków, ale nie chcę spoilerować. Z pewnością po seansie zorientujecie się, o co chodziło.
Jeszcze większą frustrację oraz śmiech z politowania wywołuje to, w jaki sposób poprowadzono relację Rey & Kylo Ren. Naprawdę? To, co dzieje się pomiędzy tą dwójką w finale jest zwyczajną farsą i spełnieniem wizji największych śmieszków, którzy już wiele miesięcy temu przewidywali w jakich najbardziej absurdalnych kierunkach mogłaby skręcić fabuła. I wykrakali. Już "Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi" były recyklingiem dawnych "Star Wars", ale nie sądziłem, że da się tę historię opowiedzieć w jeszcze nudniejszy sposób. Zero emocji, a dużo ziewania. Nie rozumiem, jak tak można było roztrwonić potencjał drzemiący w nowych bohaterach.
I co z tego, że "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie" wizualnie prezentuje się bardzo solidnie, skoro fabularnie film nie ma nic do zaoferowania? Głupi i płytki scenariusz zapewne zadowoli tylko najbardziej wytrwałych widzów sagi, którzy będą czerpać przyjemność z kolejnego spotkania ze swoimi ulubionymi bohaterami. Twórcy próbują oddać ducha oryginalnej trylogii, ale zbyt wiele w tym przypadkowych strzałów. Nie taki powinien być finał. Zdecydowanie najgorsze "Gwiezdne wojny" z serii.
Ocena: 4/10
Źródło: Associated Press/x-news
