Historii Olgi Hepnarovej sprawia wrażenie wręcz idealnego materiału na wciągający i fascynujący film, lecz Kazda i Weinreb nie wykorzystali potencjału drzemiącego w opowieści. Czescy twórcy zdecydowali się na dokumentalne podejście do tematu, wyrywkowo przedstawiając kolejne sceny z życia terrorystki. Problem w tym, że to nie składa się na całkowity obraz Hepnarovej. Jako widzowie nie mamy okazji jej poznać i nie wiemy, co tak naprawdę popchnęło ją do tego bestialskiego czynu.
Twórcy prowadzą akcję beznamiętnie i właściwie w żadnej ze scen nie wykazują większego zainteresowania główną bohaterką. Wiele scen wygląda, jakby była wyjęta z kontekstu, przez co widzowie, którzy na mieli wcześniej możliwości lektury reportażu Romana Cíleka pt. „Ja, Olga Hepnarova”, służącego za podstawę filmu, mogą czuć się lekko zakłopotani. Szkoda też, że autorzy ani przez moment nie pokusili się o nakreślenie realiów ówczesnej Czechosłowacji i społeczeństwa, którego przecież tak bardzo nienawidziła tytułowa bohaterka.

Jednak największym grzechem, jaki popełnili Kazda i Weinreb jest próba wytłumaczenia postępowania Hepnarovej jej orientacją seksualną. To całkowite spłaszczenie tematu i zbanalizowanie go, przez sprowadzenie opowieści i bohaterki do postaci niekochanej oraz zagubionej lesbijki, która odrzucona przez wszystkie kobiety, jakie kochała bądź mogła pokochać, postanawia zemścić się na ludziach. Naturalnie, wcześniej obserwujemy jej całą drogę krzyżową, począwszy od próby samobójczej, przez złą matkę, przemoc w szpitalu psychiatrycznym i problemy z „kolegami” w pracy, ale twórcy najbardziej akcentują jej homoseksualizm, między wierszami sugerując, że to właśnie brak miłości był zapalnikiem tej bomby.
Mimo wszystko, chociaż scenariusz stanowił dość mocne ograniczenie, świetna w swojej roli jest Michalina Olszańska. Urodzona w 1992 roku artystka jest głodna aktorskich wyzwań i w tym przypadku miała okazję wcielić się w skomplikowaną psychicznie postać; często jedyną jej bronią był wyraz twarzy, mimika oraz spojrzenie. Olszańska zdała egzamin celująco; patrząc na jej niewinną buzię, jestem w stanie uwierzyć, że była zdolna do takiej zbrodni. To z pewnością jedna z najlepszych dotychczasowych ról Michaliny Olszańskiej, gdzie sprawdziła się zarówno jako wamp (scena na dyskotece), jak i zagubiona dziewczyna, słysząca od matki, że do samobójstwa brak jej silnej woli.
Ze swojego zadania wzorowo wywiązał się także operator, Adam Sikora. Jego zdjęcia sprawiają, że wkraczamy do mrocznego i zapomnianego świata, gdzie rządzi szarość i brud. Każdy z tych kadrów mógłby funkcjonować jako osobny obraz, więc jeżeli miałbym obejrzeć film raz jeszcze, to zrobiłbym to głównie dla gustownych zdjęć Sikory.
„Ja, Olga Hepnarova” to film, który trudno nazwać całkowicie udanym projektem. O ile Michalina Olszańska i Adam Sikora stanowią siłę produkcji, to już o reżyserach i ich pomyśle na tę opowieść tego powiedzieć nie można. Czescy twórcy uznali, że historia obroni się sama, ale tak to nie działa. Nie dość, że najpierw zafundowali widzom urywki z życia Hepnarovej, to już na koniec – zupełnie niepotrzebnie – postawili na dosłowność. A można było całość zakończyć bardziej finezyjnie, a co za tym idzie, jeszcze wymowniej.
Ocena: 5/10
Krzysztof Połaski
"JA, OLGA HEPNAROVA" W KINACH OD 13 STYCZNIA
REŻYSERIA: Petr Kazda, Tomas Weinreb
OBSADA: Michalina Olszańska, Martin Pechlat, Klara Meliskova, Marta Mazurek, Malwina Turek, Tomasz Włosok
