"Jack Ryan: Teoria chaosu". Młody analityk odkrywa niecne plany rosyjskiego oligarchy [RECENZJA]

NASZA OCENA: 6/10

Jack Ryan był dobrze rokującym doktorantem ekonomii. Po zamachach na World Trade Center zmienił jednak swe życie – powodowany poczuciem misji wstąpił do marines, wyruszył do Afganistanu. Misja skończyła się szybko, po zestrzeleniu jego helikoptera… Chłopak został uratowany, w szpitalu poznał swą ukochaną, a także swe przeznaczenie – agenta CIA Thomasa Harpera, dla którego zaczął pracować. Kolejne lata spędził oficjalnie jako analityk finansowy z Wall Street, nieoficjalnie jednak śledził niepokojące ruchy w światowym biznesie i zdawał z nich relacje agencji. I właśnie wpadł na ślad wielkiej, zagrażającej stabilności finansowej USA, akcji zorganizowanej przez multimilionera Wiktora Czerewina. Jack przyjeżdża do Rosji zbadać sprawę, z miejsca narażając się oczywiście na wielkie niebezpieczeństwo.

Jack Ryan to oczywiście postać wymyślona przez Toma Clancy’ego. Jack Ryan z filmu Kennetha Branagha jest jednak postacią wymyśloną przez cały sztab scenarzystów – fabuła nie opiera się bowiem na żadnej z powieści Clancy’ego, ale na tekście „Moscow” Adama Cozada i Davida Koeppa. Kolejni scenarzyści tak zmieniali potem wizerunek bohatera „Moscow”, by przypominał powieściowego Jacka… Jak wiadomo, gdzie kucharek sześć…

Jack Ryan z „Teorii chaosu” jest więc jednym z wielu kinowych agentów, którzy na przemian są ludzcy i superbohaterscy (w książce jest człowiekiem z wieloma słabościami, co najtrafniej oddał jego najlepszy ekranowy odtwórca, Harrison Ford), i niczym specjalnym na tle ekranowych kumpli z CIA się nie wyróżnia. Trochę mało to logiczne, gdyż „kilka” powieści Clancy’ego do zekranizowania jeszcze zostało i można było je wykorzystać. A tak powstał bardzo poprawny, ale dość wtórny thriller szpiegowski, który w finale zmienia się w czyste kino akcji. Prawdę mówiąc to druga część filmu, ta bardziej akcyjna, jest zdecydowanie lepsza niż pierwsze 2-3 kwadranse. Uwagę zwraca z pewnością obsada, obok odtwórcy tytułowej roli Chrisa Pine’a zobaczymy plejadę gwiazd, na czele z Kevinem Costnerem, Kirą Knightley czy Kennethem Branaghiem.

Beata Cielecka