Plaża to dość mroczna, w tle słychać groźne powiewy wiatru. Brzmi nierealnie? A jednak. Rzecz dzieje się w wiktoriańskiej Anglii, a owa kobieta to Nelly Ternan - kochanka Charlesa Dickensa. Tak, tego Dickensa - genialnego pisarza, stróża moralności, promotora dobra, "wynalazcy" Bożego Narodzenia.
W filmie "Kobieta w ukryciu" poznajemy wycinek jego życia: tego z żoną i dziećmi, i tego z kochanką; a także fragment życia Nelly - gdy jego już nie ma na świecie. Wszystko wskazuje na to, że nie był pan Dickens takim świętoszkiem. Znakomita Felicity Jones pięknie ukazuje rozterki młodej, zakochanej kobiety uwięzionej w klatce konwenansów i mocno restrykcyjnych czasów. Rola to niełatwa: mnóstwo zbliżeń, bliskich kadrów, mikrogestów… podołać to trudne zadanie - Felicity się udało. Trudno tu dociec, kto tak naprawdę jest tytułową "kobietą w ukryciu". Oczywiście, pierwszy instynkt mówi, że kochanka: zmuszona do ukrywania ich związku, ciągłego udawania. Jednak to żona zawsze jest "w ukryciu": daleko, na drugim planie, odtrącona. Żona potraktowana przez Dickensa nieco okrutnie (choć w filmie ta historia jest ułagodzona). Wreszcie można też oderwać się od wizji Ralpha Fiennes’a jako psychotycznego zbrodniarza lub Voldemorta. Jeśli chodziła za nami jego rola z "Listy Schindlera", tutaj będzie wprost przeciwnie. Kunszt aktorski na najwyższym poziomie, a do tego - piękna praca reżyserska! Ale trzeba też powiedzieć o rolach drugoplanowych, choćby o świetnej Joannie Scanlan w roli pani Dickens, czy o niezawodnej Kristin Scott Thomas.
Film czaruje też klimatem, widokami i strojami. Duch epoki unosi się nad każdym ujęciem… piękny i odrobinę mroczny. O czym myślała Nelly Ternan, chodząc szybkim krokiem po plaży - tego się tylko domyślamy. Ale dostaliśmy piękną filmową namiastkę niezwykle ciekawego życia, a raczej - niezwykle ciekawych losów splecionych w jedną historię.
Agata Marszałek
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
