KONKURS "Serial wszech czasów..."! Wygraj bilety do kina, książki i płyty DVD!

Kamila Glińska
Kamila Glińska
Przy okazji Międzynarodowego Konkursu Seriali Serialis 2016 w Katowicach, mamy dla Was konkurs, w którym do wygrania są bilety do kina, książki oraz płyty DVD!

Od 26 do 28 sierpnia w Katowicach odbywa się Międzynarodowy Konkurs Seriali Serialis 2016. Podczas trzech dni odbędą się: spotkania z gwiazdami serialu "Gra o Tron", premiery i pokazy kultowych seriali, warsztaty, prelekcje i panele dyskusyjne (CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT).

Z tej okazji zapraszamy Was do wzięcia udziału w konkursie. Do wygrania są:

Miejsce I - sześć zaproszeń do kina z sieci Multikino obowiązujących od poniedziałku do czwartku w całej Polsce, książka "Zakazane imperium", książka "W życiu jak w kinie" oraz płyta dvd z Kabaretem Moralnego Niepokoju;

Miejsce II - cztery zaproszenia do kina z sieci Multikino obowiązujące od poniedziałku do czwartku w całej Polsce, książka "W życiu jak w kinie" oraz płyta dvd z Kabaretem Moralnego Niepokoju;

Miejsce III - dwa zaproszenia do kina z sieci Multikino obowiązujące od poniedziałku do czwartku w całej Polsce, książka "W życiu jak w kinie" oraz płyta dvd z Kabaretem Moralnego Niepokoju.

Sponsorem biletów do kina jest Multikino

Multikino


Co zrobić żeby wygrać?

Wystarczy w komentarzu pod tym tekstem w ciekawy sposób odpowiedzieć na pytanie (minimum 1000 znaków):

"Serial wszech czasów to...?" Uzasadnij swoją odpowiedź.

Na odpowiedzi czekamy od 26.08.2016 r. od godz. 12:00 do 4.09.2016 r. do godz. 23:59:59. Nagrody powędrują do autorów trzech najciekawszych odpowiedzi. Zostaną one opublikowane w serwisie Telemagazyn.pl!

Szczegółowy regulamin konkursu znajduje się tutaj.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

NaM - Podlaskie ligawki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 29

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze!
Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA i obowiązują na niej polityka prywatności oraz warunki korzystania z usługi firmy Google. Dodając komentarz, akceptujesz regulamin oraz Politykę Prywatności.

Podaj powód zgłoszenia

T
Tunan
Długo się zastanawiałem nad wyborem, ale w końcu udało się. Jest jeden polski serial, który należy do moich ulubieńców. Czas Honoru. Jedna z lepszych rodzimych produkcji ostatnich lat. Twórcy ukazują nam realia II wojny światowej oczami cicho-ciemnych żołnierzy. W serialu nie brakuje charyzmatycznych bohaterów, widowiskowych akcji czy wątków romantycznych. To co przykuło moją uwagę to życie codzienne wojennej warszawy. Nie tylko z perspektywy działań zbrojnych, ale też z punktu widzenia zwykłych ludzi, dla których to był najtrudniejszy czas w życiu. Mimo to starali się funkcjonować w tych warunkach, niejednokrotnie pomagając żołnierzom. Czas Honoru, to naprawdę świetna produkcja, zrealizowana z rozmachem, skupiająca najlepszych polskich aktorów, pokazuje nam fragment drogi, którą przeszła Polska do niepodległości. Walory edukacyjne i bądź co bądź rozrywkowe jednocześnie.
h
hoper
W kategorii Serial wszech czasów i w odpowiedzi na zadane pytanie konkursowe nie znajduje sobie zwątpienia, zastanowienia i chwili wytchnienia, gdyż ja taki serial dobrze znam, kocham i ubolewam, że coś tak wspaniałego można było z anteny zdjąć, nawet dodatkowe ekranizacje filmowe nie uratowały mnie przed smutkiem.Serialem wszech czasów bijących wszystkich i zadający K.O. jest Gwiezdne Wrota SG-1. Serial, którego koncept odnośnie wrót umożliwiających poprzez nabicie kodów przeniesienie się na inną planetę, a której mieszkańcy w większości wywodzą się z Ziemi wprost bajeczny. Sekwencja wybierania adresu na inną planetę i tunel przez, który przechodzą główni bohaterowie są niesamowite. Choć w coraz to w kolejnych sezonach przejście i tunel czasoprzestrzenny jest ograniczone ja zawsze przeżywam ten moment wspaniale. Kocham niezmiernie także mitologie starożytne, dlatego też bardzo spodobał mi się koncept posłużenia się jako przeciwnikami i antagonistami dla Ziemi bogów z mitologii egipskiej, mamy ich całe mnóstwo, do tego dano im wiedzę, technologię i boskość, opartą na sile i wiedzy, ale wskazującej na istnienie tam tytułu Boga i tytułu wiernych, raczej poddanych. Odcinki w oryginale Stargate SG-1 wiodą nas przez różne gatunki obyczajowy, akcji, wojenny, ale dla mnie głównie to pozostanie science-fiction, bo kocham to nad miarę. Dostaniemy myśliwce latające w kosmosie, wielkie statki bazy, rydwan Thora, inne cywilizacje, wszystko to czego może spodziewać się człowiek, patrząc w niebo.Nowe problemy, nowe zagadnienia, nowe rozwiązania i nowe sytuacje - serial nagromadził tyle zdarzeń i emocji, i cały czas gonił za nowym, co było dla moich oczu i umysłu nektarem, pobudzało to moją kreatywność, ego iż chciałbym tego samego, do prawdy serial na miarę taką, jaką go określiłem.
P
Paulina
Aby wskazać serial wszach czasów, trzeba pod uwagę wziąć coś więcej niż tylko własne upodobania i gusta. Taka produkcja powinna pozostawić piętno w świecie popkultury, jednoczyć kolejne pokolenia przed telewizorem. Gdybym miała wskazać jaki serial spełnia te kryteria, to bezsprzecznie wskazałabym na „Doctora Who” produkcji brytyjskiej stacji BBC. W 2013 roku serial obchodził swoje pięćdziesięciolecie, a obecnie znajduje się w Księdze Rekordów Guinnessa, jako najdłużej emitowany serial science-fiction. „Doctor Who” z całą pewnością odkrył formułę na wieloletni sukces i mimo upływających lat przyciąga do siebie nowych widzów i nie nudzi tych starszych. Dzieje się tak, gdyż serial dostosowuje się do obecnych czasów i wciąż potrafi zaskoczyć nowościami. Co kilka sezonów odtwórca roli Doctora jest zmieniany, więc nawet z tego względu, serial nigdy nie będzie ten sam, powtarzalny. Zmieniają się przeciwnicy i towarzysze, ale również, ku uciesze wytrwałych widzów, często wracają znane i lubiane postacie. Dla widza zaczynającego przygodę z tym serialem znajdą się i odcinki klasyczne z przed kilkudziesięciu lat i te bardziej nowoczesne z czasów współczesnych. Zaletą jest to, że oglądanie możemy zacząć od różnych odcinków, czasem jest to pierwszy epizod z przed pół wieku, czasem któryś z nowości. Serial również sprawia, że świąt nie wyobrażamy sobie bez specjalnego odcinka, wypuszczanego z okazji Bożego Narodzenia. ”Doctora Who” można pokochać na wiele sposobów i to sprawia, że zawsze będzie serialem wszech czasów.
M
Marco Polo
Wybór mógł być tylko jeden - Latający Cyrk Monty Pythona! Mimo że większość skeczy znam na pamięć, za każdym razem śmieję się sam do siebie, gdy je oglądam. Brytyjczycy stworzyli swój własny genialny typ humoru, któremu nikt nie może dorównać. Wyśmiewali codzienną rzeczywistość, ale także sprawy polityczne, religijne i społeczne, w zabójczo śmieszny i częstokroć bezpośredni sposób. Ministerstwo głupich kroków, hiszpańska inkwizycja, skeczu z papugą nie będzie, to tylko kilku moich faworytów. To co od razu rzuca nam się w oczy w Latającym cyrku, to zachowywanie przez aktorów kamiennej twarzy, przy wykonywaniu niedorzecznych czynności, majstersztyk! Godne podziwu jest to, że teoretycznie twórcy Monty Pythona to ostatnie osoby, po których spodziewalibyśmy się takiego poczucia humoru. John Cleese z wykształcenia prawnik, Graham Chapman lekarz, brzmi ciekawie, prawda? A jednak grupa przyjaciół stworzyła imperium humoru, które zabawia już kolejne pokolenie, a przedstawione sytuacje jak na złość pasują także do czasów obecnych na całym świecie.
W
Wioletta
Być może ciężko będzie uwierzyć Państwu w mój wybór, ale dla mnie najlepszym serialem, jaki miałam okazje oglądać była czeska produkcja "Kobieta za ladą". To zaledwie 12 odcinków, ale do dziś pamiętam, jak zasiadałam z córką przed telewizorem i śledziłyśmy losy ekspedientki Anny Holubowej. Przyznaję się, scenariusz nie był najwyższych lotów, ale w tamtych czasach widzieć na ekranie pełne sklepowe półki, to było coś! Co więcej, Anna była jak każda z nas. Pracująca matka, troskliwa mama, szczera przyjaciółka, tak jak my zmagała się z problemami życia codziennego, przeszła rozwód, starała się rozpocząć swoje życie na nowo, a jednak nie poddawała się. Właśnie ta mała rzecz była kwintesencją tego prostego serialu, co by się nie działo, główna bohaterka potrafiła poradzić sobie w każdej sytuacji, do wszystkiego podchodziła z rozsądkiem. Z jej rad korzystały pracownice sklepu, dla których po krótkim czasie była jak matka. Nigdy nie narzekała na swoją pracę, była niezwykle uprzejma dla klientów. To wszystko brzmi zbyt pięknie, prawda? Może to zwykła czeska propagandowa bajka dla dorosłych? Ale nawet jeśli, nie przeszkadza mi to. Ten serial pozwalał odetchnąć i napełnić się optymizmem na długie godziny.
D
Dowinka
Nie będę oryginalna twierdząc, że bezsprzecznie serialem wszech czasów są "Przyjaciele". Kto z nas nie zasiadał przed telewizorem kibicując związkowi Rachel i Rossa? Żarty Chandlera, nieporadność Joey'a bawiły i bawią do tej pory, podobnie jak natręctwa Monici. Ach i cudowna Phoebe i jej muzyczne przeboje... Fenomenem serialu jest to, że towarzyszy już kolejnym pokoleniom, to jedna z niewielu produkcji, która bawi bez względu na wiek. Jak to możliwe? Każdy w zachowaniu poszczególnych postaci, może odnaleźć cząstkę siebie co pozwala na większe przywiązanie się do bohaterów. Życie przyjaciół zmienia się jak w kalejdoskopie, my, widzowie chyba nigdy nie byliśmy znudzeni, a po zakończeniu odcinka z niecierpliwością czekaliśmy aż piosenka "I'll be there for you" zabrzmi po raz kolejny.
R
Richie7
Najlepsze co kodowana telewizja Canal+ dała polskim widzom, znajdowało się akurat w popołudniowym paśmie niekodowanym. Nieśmiertelny 'Diabelski młyn', czyli blok kreskówek z Królikiem Bugsem, animowane przygody Żukosoczka czy Douga, 'Dziewczyna z komputera' i 'Bajer w Bel-Air'. To wszystko w połowie lat '90 stanowiło fajną rozrywkę - zarówno dla tych młodszych, jak i tych nastoletnich. Tak też poznałem serial 'Parker Lewis nigdy nie przegrywa'. Z pozoru nic specjalnego - kolejna wariacja na temat życia amerykańskich nastolatków w typowym amerykańskim liceum. Pastelowe kolory, nażelowane fryzury, jednoosobowe szkolne ławki, nieporadni nauczyciele, nadęci członkowie szkolnej reprezentacji sportowej, torturowani pierwszoroczniacy z głową w sedesie lub zamknięci w szafce na kluczyk. W ten sposób ukształtowało się moje wyobrażenie o Ameryce, przy której przyziemne realia polskiej podstawówki wypadały skromnie i blado. Tytułowy protagonista to taki wieczny Piotruś Pan, który potrafi się znaleźć w każdej sytuacji i na wszystko ma gotową receptę. Razem z dwójką wiernych kumpli, Mikey'im i Jerrym robią rzeczy, o których nie śmiał nigdy marzyć za młodu żaden Kowalski czy Nowak. Przykład? W jednej z szafek przypadkiem odkrywają przejście do opuszczonego studia i zakładają nielegalny radio węzeł. Wspólnie tropią tajemniczą adoratorkę Mikey'ego. Łączą też wysiłki gdy na jaw wychodzi uzależnienie Jerry'ego od gier wideo. Wszystko zostało utrzymane w bardzo luźnym tonie i chwilami sprawia wrażenie, że chodzi tu bardziej o dobrą zabawę niż o faktycznny rozwój fabuły. Efekt ten potęgują podkładane co i rusz efekty dźwiękowe, jakby żywcem wyjęte z bajek o Strusiu Pędziwiatrze. Gdy do kadru wchodzi monstrualnie wielki Kubiak, słyszymy jak ziemia drży pod jego stopami, zaś gdy pani Musso gestem przyzywa do gabinetu psotnego ucznia, ruch jej ręki wydaje głośny świst. Wbrew pozorom jest to bardzo nienahalne i mocno uprzyjemnia widowisko. Sprawia, że oglądając Parkera Lewisa czujemy się, jakbyśmy czytali pstrokaty komiks. 'Parker Lewis nigdy nie przegrywa' przy wszystkich swoich zaletach, cierpi jednak na tę samą chorobę, na którą zapadły praktycznie wszystkie seriale dla młodzieży z tamtego okresu. Pierwsza seria odcinków jest lekka, zabawna, bez zbędnej 'spiny.' Druga, a szczególnie trzecia - odchodzi od elementów komediowych na rzecz problemów nastolatków - miłość, związki, rozstania, używki, itd. Ta ewolucja jest ewidentna i sprawia, że od pewnego momentu nie czuć już w ogóle ducha tego, czym ten serial miał być z założenia. Z uwagi jednak na wybitną pierwszą serię (26 odcinków) oraz ogromny osobisty sentyment, nominuję ten serial do tytułu serialu wszech czasów. Co by o nim nie mówić, Parker Lewis miał swój niepowtarzalny styl i żaden późniejszy protagonista nie zbliżył się nawet do bycia takim fajnym gościem jak on.
A
Adriano
Przepraszam że zaspamowałem lekko tablicę, ale moje komentarze wcale nie chciały się zapisać. Otrzymywałem komunikat, że komentarz został dodany, ale żaden komentarz nie ukazywał się pod artykułem. Stało się to dopiero 0.5h później. Jeszcze raz przepraszam za spam.
C
Coś nie tak
Zablokowano możliwość dodawania komentarzy. Po zalogowaniu nie mogę dodać swojego :(
A
Adi
Mój komentarz nie chce się zapisać :(
A
Adriano
Wojna to piekło... Ale czy na pewno? Oglądając kolejne odcinki serialu "M*A*S*H" za każdym razem nabieram ochoty, aby samemu znaleźć się w polowym szpitalu wojskowym, gdzieś na koreańskiej ziemi niszczonej wybuchami bomb i granatów...Co za paradoks, że fabułę jednego z najbardziej uznanych seriali komediowych w historii kinematorgrafii, osadzono w realiach zawieruchy konfliktu zbrojnego. Wydawałoby się, że tak depresyjny obraz nie będzie dobrym tłem dla sytuacyjnych gagów, typowo sitcomowych żarcików czy wybryków rodem ze slapsticku. M*A*S*H nie był jednak w najmniejszym stopniu ryzykownym projektem. Powstał jako adaptacja nominowanego do Oskara filmu Roberta Altmana "MASH", który z kolei sam był ekranizacją powieści "MASH: A Novel About Three Army Doctors" wydanej w 1968 roku. Dobrze zaznajomiona z materiałem źródłowym widownia chętnie zasiadła przed ekrany telewizorów... i nie odeszła od nich przez kolejne 11 lat. Humorystyczna opowieść o grupie wojskowych chirurgów i pielęgniarek z marszu podbiła serca widzów na całym świecie. O sukcesie produkcji w dużym stopniu zadecydował dobór niezwykle utalentowanych aktorów, obsadzonych w plastycznych i ciekawie napisanych rolach. Postaci zarysowano w bardzo charakterystyczny, wręcz kreskówkowy jak na dzisiejsze standardy sposób. Każdej przypisano unikalne wady i zalety, aby jeszcze silniej zaabsorbować telewidzów interakcją różnorodnych osobowości i temperamentów. Inteligentny i empatyczny zgrywus Hawkeye wybija się tu na pierwszy plan. W początkowych perypetiach towarzyszą my beztroski kapitan Trapper, wiecznie roztargniony podpułkownik Blake i gburowaty major Frank Burns. Wymuszona z rozmaitych przyczyn rotacja aktorów, w późniejszych sezonach wprowadza w to miejsce nowe trio - dojrzałego emocjonalnie kapitana Hunnicutta, pułkownika Pottera o iście ojcowskiej naturze i niezrównanego aroganta majora Winchestera. Gary Burghoff to jedyny aktor, który w swoim wcieleniu Radara pojawił się zarówo w serialu, jak i poprzedzającym go filmie pełnometrażowym oraz dodatkowo w dwóch produkcjach typu spin-off nakręconych po zakończeniu zdjęć do M*A*S*H-a. Co ciekawe, nikt ze stałej obsady nie zrobił nigdy wielkiej kariery w Hollywood. Ta sztuka udała się za to licznym aktorom, którzy w serialu wystąpili jednorazowo, w rólkach epizodycznych. Leslie Nielsen ("Naga Broń"), Laurence Fishburne ("Matrix"), Pat Morita ("Karate Kid") czy Patrick Swayze ("Dirty Dancing") to zaledwie kilku z nich! Oprócz treści, na uwagę zasługuje też forma serialu. W miarę upływu kolejnych lat, twórcy serialu - Gelbart, Reynolds i Metcalfe coraz częściej pozwalali sobie na eksperymentowanie. Efektem tego jest spora grupa "niestandardowych" odcinków. Mamy odcinek kręcony w trybie "real-time", gdzie śledzimy pracę bohaterów na ostrym dyżurze, mając w rogu ekranu zegar odmierzający kolejne minuty. Jest odcinek nakręcony w tonie paradokumentu, z narracją i wywiadami z personelem szpitala. Jeden z odcinków w całości zrealizowano w konwencji monologu Hawkeye'a. W innym z kolei - przez pełne pół godziny obserwujemy zdarzenia serialowe z perspektywy pierwszoosobowej, oczami rannego żołnieża przywiezionego wprost z frontu. Cała ta oryginalność, wciąż obecny element nowości, aktualność podejmowanych tematów oraz artyzm aktorów i scenarzystów sprawiły, że M*A*S*H na stałe wpisał się do klasyki gatunku. Emitowane w dzisiejszej telewizji seriale zwykle w kolejnych latach tracą oglądalność i kończą żywot po kilku sezonach z powodu "zużycia materiału". Jedenastoletnią obecność M*A*S*H-a na antenie uwieńczył finałowy odcinek, który w dniu premiery w 1983 roku zgromadził przed telewizorami widownię... uwaga... ponad 121 milionów Amerykanów! (dla porównania, populacja USA liczyła wtedy ok. 233 milionów). Ten rekord to ostateczny dowód sympatii dla M*A*S*H-a, który z całą pewnością zasłużył na miano serialu wszech czasów. Pokazał, że dobrze zrobiony program telewizyjny może bawić widzów przez długie lata. A wojna może nie jest jednak takim znowu piekłem?
A
Adriano
Wojna to piekło... Ale czy na pewno? Oglądając kolejne odcinki serialu "M*A*S*H" za każdym razem nabieram ochoty, aby samemu znaleźć się w polowym szpitalu wojskowym, gdzieś na koreańskiej ziemi niszczonej wybuchami bomb i granatów...Co za paradoks, że fabułę jednego z najbardziej uznanych seriali komediowych w historii kinematorgrafii, osadzono w realiach zawieruchy konfliktu zbrojnego. Wydawałoby się, że tak depresyjny obraz nie będzie dobrym tłem dla sytuacyjnych gagów, typowo sitcomowych żarcików czy wybryków rodem ze slapsticku. M*A*S*H nie był jednak w najmniejszym stopniu ryzykownym projektem. Powstał jako adaptacja nominowanego do Oskara filmu Roberta Altmana "MASH", który z kolei sam był ekranizacją powieści "MASH: A Novel About Three Army Doctors" wydanej w 1968 roku. Dobrze zaznajomiona z materiałem źródłowym widownia chętnie zasiadła przed ekrany telewizorów... i nie odeszła od nich przez kolejne 11 lat. Humorystyczna opowieść o grupie wojskowych chirurgów i pielęgniarek z marszu podbiła serca widzów na całym świecie. O sukcesie produkcji w dużym stopniu zadecydował dobór niezwykle utalentowanych aktorów, obsadzonych w plastycznych i ciekawie napisanych rolach. Postaci zarysowano w bardzo charakterystyczny, wręcz kreskówkowy jak na dzisiejsze standardy sposób. Każdej przypisano unikalne wady i zalety, aby jeszcze silniej zaabsorbować telewidzów interakcją różnorodnych osobowości i temperamentów. Inteligentny i empatyczny zgrywus Hawkeye wybija się tu na pierwszy plan. W początkowych perypetiach towarzyszą my beztroski kapitan Trapper, wiecznie roztargniony podpułkownik Blake i gburowaty major Frank Burns. Wymuszona z rozmaitych przyczyn rotacja aktorów, w późniejszych sezonach wprowadza w to miejsce nowe trio - dojrzałego emocjonalnie kapitana Hunnicutta, pułkownika Pottera o iście ojcowskiej naturze i niezrównanego aroganta majora Winchestera. Gary Burghoff to jedyny aktor, który w swoim wcieleniu Radara pojawił się zarówo w serialu, jak i poprzedzającym go filmie pełnometrażowym oraz dodatkowo w dwóch produkcjach typu spin-off nakręconych po zakończeniu zdjęć do M*A*S*H-a. Co ciekawe, nikt ze stałej obsady nie zrobił nigdy wielkiej kariery w Hollywood. Ta sztuka udała się za to licznym aktorom, którzy w serialu wystąpili jednorazowo, w rólkach epizodycznych. Leslie Nielsen ("Naga Broń"), Laurence Fishburne ("Matrix"), Pat Morita ("Karate Kid") czy Patrick Swayze ("Dirty Dancing") to zaledwie kilku z nich! Oprócz treści, na uwagę zasługuje też forma serialu. W miarę upływu kolejnych lat, twórcy serialu - Gelbart, Reynolds i Metcalfe coraz częściej pozwalali sobie na eksperymentowanie. Efektem tego jest spora grupa "niestandardowych" odcinków. Mamy odcinek kręcony w trybie "real-time", gdzie śledzimy pracę bohaterów na ostrym dyżurze, mając w rogu ekranu zegar odmierzający kolejne minuty. Jest odcinek nakręcony w tonie paradokumentu, z narracją i wywiadami z personelem szpitala. Jeden z odcinków w całości zrealizowano w konwencji monologu Hawkeye'a. W innym z kolei - przez pełne pół godziny obserwujemy zdarzenia serialowe z perspektywy pierwszoosobowej, oczami rannego żołnieża przywiezionego wprost z frontu. Cała ta oryginalność, wciąż obecny element nowości, aktualność podejmowanych tematów oraz artyzm aktorów i scenarzystów sprawiły, że M*A*S*H na stałe wpisał się do klasyki gatunku. Emitowane w dzisiejszej telewizji seriale zwykle w kolejnych latach tracą oglądalność i kończą żywot po kilku sezonach z powodu "zużycia materiału". Jedenastoletnią obecność M*A*S*H-a na antenie uwieńczył finałowy odcinek, który w dniu premiery w 1983 roku zgromadził przed telewizorami widownię... uwaga... ponad 121 milionów Amerykanów! (dla porównania, populacja USA liczyła wtedy ok. 233 milionów). Ten rekord to ostateczny dowód sympatii dla M*A*S*H-a, który z całą pewnością zasłużył na miano serialu wszech czasów. Pokazał, że dobrze zrobiony program telewizyjny może bawić widzów przez długie lata. A wojna może nie jest jednak takim znowu piekłem?
e
ewanna
Jeździł Fiatem 126p, a nie Aston Martinem.Pijał wódkę, nie drink wstrząśnięty i niemieszany.Ubierał się w Modzie Polskiej i w Pewexie, a nie w garnitury od Toma Forda.Sypiał z paniami może nieco innej klasy.Zamiast M miał do pomocy partyjnego niedojdę z nadania.Tajne nadajniki i micro-chipy kontra budka telefoniczna by Poczta Polska.Tropikalna egzotyka a urok nadbałtyckiej plaży.Angielski humor i dowcipy o policjantach.Bond a Borewicz.Blue Ray vs stare nagrania video. Dla mnie najlepsze...
S
Saint81
Odpowiadając na takie pytanie trzeba się chyba najpierw zastanowić jakie kryteria przyjąć. Bo szczerze mówiąc, to biorąc pod uwagę obecność w popkulturze itp., to na czele takich rankingów byłaby zapewne „Moda na sukces”. Bo umówmy się, ten serial można chyba bez dwóch zdań nazwać wręcz kultowym. Ale ok., nie będę się wygłupiał. Dla mnie serialem wszech czasów jest „Miasteczko Twin Peaks”. Lata 80-te i początek 90-ych obfitował w wiele seriali, jednak praktycznie wszystkie były typową rozrywką, która nie wymagała od oglądającego zbyt dużego wysiłku intelektualnego. „Miasteczko Twin Peaks” to wręcz taka wyspa na ogromnym oceanie przeciętności. Kiedyś twórcy seriali nie byli żadnymi wybitnymi postaciami i czuło się ten dystans między serialami a kinem. Dystans, który obecnie już praktycznie zanika. Dziś serialami zajmują się wybitni reżyserzy a grają w nich topowi aktorzy. Dlatego też serial o którym wspomniałem był pewnym ewenementem, gdyż jego twórcą był David Lynch, jeden z najbardziej znanych i wyrazistych reżyserów Hollywood. Miał już na swoim koncie kilka wybitnych dzieł i nie był postacią anonimową. I wszystko to, co pokazał na dużym ekranie, potwierdził również na małym. Historia zabójstwa Laury Palmer jest do dziś jednym z najlepszych seriali jakie kiedykolwiek powstały. Niezwykły klimat i aura tajemniczości sprawiły, że ma do dziś mnóstwo fanów i wielu twórców lubi do niego nawiązywać (chociażby ostatnio powstały serial „Miasteczko Wayward Pines”). Mam wrażenie, że w „Miasteczku Twin Peaks” wszystko było idealnie stworzone i przemyślane. Każdy szczegół miał jakieś ukryte znaczenie, które później starali się odkrywać fani. Tak naprawdę dopiero niedawno zaczęły powstawać seriale równie ambitne i w które wkładano znów tyle pracy, a okres pomiędzy „Twin Peaks” a ostatnimi latami to raczej taka biała plama na mapie wybitnych dzieł. Jednak z dużym niepokojem przyjąłem informację, że powstanie trzeci sezon „Miasteczka Twin Peaks”. Mimo że ostatecznie David Lynch będzie przy nim pracował, to jednak jest jakaś obawa, że można zniszczyć legendę. Ale wierzę w Lyncha i wierzę w to, że ma plan. Jeśli kontynuacja wypali, to kolejne pokolenie znów zachwyci się historią Laury Palmer. Bo na dzień dzisiejszy, według mnie nie powstał żaden lepszy serial od tego wybitnego dzieła.
M
MM
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że serialem wszechczasów mogą być uznani jedynie "Przyjaciele". Dlaczego? Zacznijmy od tego, że jest to jeden z naprawdę nielicznych seriali, które mają początek i... koniec. Mnóstwo innych zostaje skasowanych albo po prostu z założenia nie skończy się nigdy (jak na przykład "CSI"). To po pierwsze. Po drugie - w przeciągu całego serialu (o ile oczywiście ogląda się odcinek po odcinku, a nie tylko wyrywkowo) widać ewolucję postaci. Nie tylko aktorzy się starzeją, ale postacie stają się coraz dojrzalsze, bagaż doświadczeń oddziałuje na nich coraz mocniej. Po trzecie - ten serial nie stracił formy, trudno jest wskazać pojedynczy sezon (a nawet odcinek), o którym można powiedzieć, że był "słabszy" (co widać w wielu innych serialach, jak chociażby w "Prison Break" lub nawet w uwielbianej "Grze o Tron"). Poziom humoru jest wysoki od początku do końca. Po czwarte - w zasadzie (z jednym drobnym, niezauważalnym wyjątkiem, którzy spostrzec mogą jedynie wytrawni oglądacze) obsada serialu, zarówno pierwszo-, jak i drugo- czy nawet trzecio-planowa, pozostaje bez zmian. Jest to rzadkość w świecie seriali, zwłaszcza długich, a ten miał przecież dziesięć sezonów. No i wreszcie - to po prostu jest dobry serial, wart obejrzenia i śmiania się do rozpuku. Nie jest przypadkiem, że widziałem całość już 8 razy (tak, tak, wszystkie dziesięć sezonów, odcinek po odcinku), a wciąż mam chęć obejrzeć kolejnych kilka.
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn