Spis treści
O czym są „Sny pełne dymu”?
„Sny pełne dymu” to historia spotkania dwojga zupełnie różnych i dalekich sobie ludzi. Przypadek sprawia, że spędzają ze sobą kilka dni. Czasem tak się zdarza, że ci, którzy wydawali się nam całe życie bliscy i kochani stają się zupełnie obcy. A ci obcy niespodziewanie okazują się bardzo bliscy. Wystarczy popatrzeć sobie w oczy. Wtedy od razu sny robią się pełne dymu i chce się żyć.
Jak opowiada Dorota Kędzierzawska:
Scenariusz „Snów” pisałam z myślą o dwójce wyjątkowych aktorów - wybitnym artyście i wspaniałym człowieku, Krzysztofie Globiszu (Stary Lis) oraz młodej, nikomu nieznanej Żanecie Łabudzkiej (Crazy). Napisy i rysunki, jakie towarzyszą filmowi, są autorstwa Krzysztofa, który kilka lat temu, po przejściu udaru, nieoczekiwanie dla siebie odkrył nowy rodzaj ekspresji. W większości powstały specjalnie dla filmu i są ważnym elementem naszej filmowej opowieści.
Wielka siła Krzysztofa Globisza
Autorka nie ukrywa, że „Sny pełne dymu” to film napisany dla Krzysztofa Globisza. O wybitnym aktorze, który stoczył nierówną walkę z chorobą, pisze następująco:
Krzysztofa Globisza jako aktora nie muszę przedstawiać. Bo to aktor wybitny. Dawno temu Krzysztof wraz z Olgą Katafiasz wydał fascynujące „Notatki o skubaniu roli”, o której to książce może nie wszyscy wiedzą (niestety nawet używanej nigdzie już nie można kupić). Jest to niezwykła wędrówka między wspomnieniami z pracy z wielkimi ludźmi teatru, rozważaniami o szczęściu bycia aktorem i cenie, jaką się za to szczęście płaci. Do tego dodane króciutkie, ale celne i niezwykle poruszające prywatne zapiski. Gdyby ktoś chciał się czegoś więcej o Globiszu dowiedzieć, to do tej książki odsyłam. Dziesięć lat temu Krzysztof Globisz, wracając ze studia Polskiego Radia, gdzie nagrywał słuchowisko „Martwe dusze” wg Gogola, doznał udaru. Po niezwykle długim okresie leczenia i rekonwalescencji wrócił do życia, wrócił też i do teatru, i do filmu. Codziennie zmaga się ze skutkami tego pierwszego, jak i kolejnego udaru, bo cierpi na afazję, którą zresztą przed chorobą niezwykle się interesował (stąd w „Snach…” dialog Starego Lisa: „Z marzeniami trzeba uważać, czasem się spełniają”.) Jednym z ostatnich spektakli, jaki Krzysztof Globisz wyreżyserował przed chorobą był dyplom studentów IV roku wydziału aktorskiego „Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem” wg książki Olivera Sacksa. To był właśnie tekst również o afazji, która wtedy tak Krzysztofa fascynowała. Pierwszy raz po udarze zobaczyłam Krzysztofa na scenie Teatru Starego w Lublinie w sztuce dla niego wymyślonej (przez jego studentki Zuzannę Skolias i Martę Ledwoń, a napisanej przez Mateusza Pakułę) - „Wieloryb. The Glob”. Szczerze mówiąc siadałam na widowni z duszą na ramieniu, bo człowiek po takich przejściach, z licznymi ograniczeniami, raczej chowa się w domu, niż wchodzi w światło reflektorów. Ale na scenę wyszedł Krzysztof Globisz siłacz, Krzysztof Globisz - wielki aktor! Biło od niego światło i niesamowita energia. To właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że powinnam coś dla Krzysztofa napisać. Przy okazji kolejnego spotkania, już prywatnego, obejrzałam fascynujące rysunki Krzysztofa. Co ciekawe, ten rodzaj ekspresji „urodził się” dopiero po udarze, trwa do dziś i pięknie ewoluuje. Widziałam też błysk w jego oczach, kiedy pokazywał mi projekt kostiumu do filmu Janka Kolskiego, w którym miał lada chwila zagrać. Cztery miesiące później scenariusz „Snów…” był gotowy, niespełna rok później stanęliśmy na planie i rozpoczęliśmy zdjęcia. A Krzysztof w międzyczasie grał w spektaklach teatralnych, w dwóch filmach, miał zajęcia ze studentami Wydziału Aktorskiego w Akademii Sztuk Teatralnych, no i uczył się dialogów do „Snów pełnych dymu”.
Dlaczego film nie trafił do kin?
Chociaż „Sny pełne dymu” swoją premierę miały na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 2023 roku, to wciąż na próżno szukać ich w kinach. Okazuje się, że dystrybutorzy... boją się tego filmu. Jak wyjaśnia reżyserka:
„Sny pełne dymu” to kameralny, czarno-biały film fabularny, który został po raz pierwszy zaprezentowany publiczności na zeszłorocznej edycji Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni (Nagroda Indywidualna za Dźwięk dla Marcina Lenarczyka). W Gdyni po raz pierwszy spotkaliśmy się z publicznością po projekcji w kinie Helios. I na tym spotkaniu, i po projekcji dla dziennikarzy na konferencji prasowej, reakcje były bardzo emocjonalne, wręcz entuzjastyczne („To prawdziwy film”, „Dla takich filmów jest ten festiwal”, „Dawno tak pięknego…” i tym podobne). Byliśmy wszyscy po tych kilku pokazach bardzo szczęśliwi, takiego odbioru życzyłby sobie każdy twórca, tym bardziej, że „Sny…” to na pewno film „inny”, „osobny”. Toczy się powoli w swoim własnym rytmie, zupełnie odbiegającym od rytmu dzisiejszej codzienności, wymaga skupienia, zapraszając do świata dalekiego od realizmu, co dla niektórych widzów jest na pewno wyzwaniem (nie dziwię się więc wychodzącym z sali w po pierwszych dziesięciu minutach projekcji). Ale taki film chciałam zrobić. Nie przypuszczałam jednak, że nie znajdzie się w Polsce jakiś dzielny dystrybutor, który chciałby się zmierzyć z zadaniem wypromowania „Snów”, które na pewno są filmem do oglądania na dużym w kinie, na ekranie. Trudno mi oceniać powody, bo prócz jednej krytyki słyszałam same pochwały, jeśli nie zachwyty. Szczerze mówiąc, gdyby nie fantastyczna, finezyjna i okupiona ogromnym wysiłkiem rola Starego Lisa w wykonaniu Krzysztofa, gdyby nie Crazy Żanety, która po raz drugi w życiu stanęła przed kamerą, a jest na ekranie zjawiskowa - pewnie bym się poddała. Wciąż więc próbuję, ale niestety zupełnie nie znam się zupełnie ani na promocji, ani na reklamie, bo nie taki zawód sobie wybrałam…
Krzysztof Globisz po udarze zagrał główną rolę w filmie „Sny...
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź TeleMagazyn.pl codziennie. Obserwuj TeleMagazyn.pl
