"MARIA, KRÓLOWA SZKOTÓW" - RECENZJA
O życiu i śmierci Marii Stuart kino, telewizja oraz teatr opowiadały już wiele razy i to chyba na niezliczoną ilość sposobów, jednak ta historia wciąż jest żywa oraz stale fascynuje. Do tego dalej przeraża swoją aktualnością, więc nie dziwię się, że Josie Rourke, doświadczona brytyjska reżyserka teatralna, na swój filmowy debiut wybrała właśnie tę opowieść.
To, co dla części krytyków jest wadą, dla mnie jest chyba największym skarbem, a mianowicie "Maria, królowa Szkotów" uwodzi mnie swoją teatralnością. Od początku do końca widać, że dla autorki liczyło się słowo i na nim oparła siłę swojego debiutu. Dlatego tak bardzo śmieszyły mnie internetowe przepychanki widzów, którzy już na podstawie zwiastuna próbowali dywagować, czy film będzie zgodny z prawdą historyczną czy nie, chociaż w kontekście całości nie ma to większego znaczenia.

Rourke przedstawia nam historię zniewolenia kobiet, które, aby być wolne, musiały albo podporządkować się mężczyznom, albo wręcz stać się mężczyznami. Każda inna droga prowadziła na szafot. Wieczna walka o przetrwanie, kolejne intrygi, gwałty na duszy i ciele oraz finalnie ubezwłasnowolnienie. Chociaż akcja toczy się w XVI wieku, to przecież równie dobrze możemy odczytywać ją współcześnie. Bo czy dzisiaj nie jest tak, że mężczyźni wciąż chcą sterować kobietami? Nie uważają się za lepszych? Mądrzejszych? Właśnie o tym opowiada nam Brytyjka.
Film nie byłby tak udany, gdyby nie główne bohaterki - Saoirse Ronan jako Maria Stuart i Margot Robbie jako Królowa Elżbieta I są bezbłędne. Szczególnie dobrze na ekranie patrzy się na tą pierwszą, ponieważ obserwujemy jej przemianę i to, jak z bezbronnej, naiwnej dziewczynki, staje się prawdziwym politycznym lwem, przez co traci niestety trzeźwe spojrzenie na swoje własne otoczenie, co doprowadza ją do zguby. Z kolei Margot Robbie od pierwszych do ostatnich minut to prawdziwy i wytrawny polityk oraz kobieta, która dla władzy zatraciła własną kobiecość. Wyparła się wszystkich atutów i jednocześnie stała się swoim własnym zakładnikiem.
"Maria, królowa Szkotów" to wysokiej klasy dramat o cenie władzy. Pełnokrwista i trzymająca w napięciu opowieść o różnych obliczach kobiecości i trudach bycia kobietą. Z jednej strony obraz uwodzi swoją teatralnością, a z drugiej scenografią oraz kostiumami, chociaż historyczna klamra tak naprawdę jest jedynie formalnością, bo to bardzo współczesny film. I szaleńczo aktualny.
Ocena: 7/10
Krzysztof Połaski
Recenzja została pierwotnie opublikowana 30 stycznia 2019 roku.
