Spis treści
„PUTIN” - RECENZJA NOWEGO FILMU PATRYKA VEGI
Powrót Patryka Vegi
Patryk Vega powrócił, chociaż nie do końca skończył z polskim kinem, jak buńczucznie zapowiadał przy okazji premiery swojej filmowej biografii pt. „Niewidzialna wojna” w 2022 roku. „Putin” co prawda grany jest po angielsku, ale większość tutaj jest tak samo polska, jak przy poprzednich produkcjach Vegi.

Nawet konstrukcja filmu, w której króluje chaos, rwany montaż i pomieszana chronologia przywodzą na myśl inne obrazy z uniwersum Patryka Vegi. Z jedną jednak różnicą - „Putin” wykastrowany jest ze scen, które w poprzednich filmach pełniły funkcję swoistych skeczy. Tutaj Vega stara się być maksymalnie poważny, przez co patos litrami wylewa się z ekranu. Patryk Vega w wydaniu misyjnym to najgorsze, co mogło spotkać widzów. Niestety.
Ile Putina w „Putinie”?
Władimir Władimirowicz Putin w wizji Patryka Vegi to mały, zagubiony chłopiec, zamknięty w ciele dorosłego, który nie potrafi poradzić sobie z traumami z przeszłości. Porzucony przez matkę, nieochrzczony za młodu, powoli staje się żywym wcieleniem zła, a jego poczynania są efektem tego, co do ucha szepczą mu diabły pod postacią dawnego podwórkowego prześladowcy oraz pięknej partyzantki, która w pewnym momencie reflektuje się, jakiego potwora stworzyła.
W ten sposób, mniej lub bardziej świadomie, Patryk Vega tworzy karykaturę Władimira Putina. Na pewno nie ma to nic wspólnego z zapowiadaną przez twórcę „dogłębną analizą życia i psychiki rosyjskiego lidera”. Vega wręcz banalizuje Putina, sprowadzając go jedynie do roli zahukanego chłopca, który postanowił zemścić się na całym świecie. To zbyt naiwne spojrzenie, które kastruje rosyjskiego władcę i poniekąd stawia go w roli... ofiary. Czy powinniśmy mu współczuć? Litości. Tutaj nie ma nawet próby zmierzenia się z fenomenem Władimira Putina i jego zamiłowaniem do władzy absolutnej, przez co stał się postacią czczoną na terenie Federacji Rosyjskiej.
Jest to płytkie, dokładnie tak samo, jak odhaczanie kolejnych ważnych momentów z życia Putina i historii współczesnej Rosji, gdzie o przedstawieniu szerszego kontekstu możecie jedynie pomarzyć. W tym wszystkim zbyt wiele do roboty nie miał odtwórca głównej roli, czyli czołowy polski sobowtór Putina, Sławomir Sobala, który w 2022 roku miał brać udział w walce MMA z sobowtórem Wołodymyra Zełenskiego. W „Putinie” jego podobieństwo do rosyjskiego dyktatora zostało podkręcone przez sztuczną inteligencję. Jego rola została ograniczona do odtworzenia tego, jak Putin chodzi czy gestykuluje. I tyle.
Artystyczny protest czy skok po pieniądze?
Jeszcze mniej do pracy miała pozostała część obsady. Tak naprawdę, jedynie Tomasz Dedek, jako zapijaczony Borys Jelcyn, miał tutaj większe pole do popisu i patrzy się na niego z przyjemnością. Zestawienie zawodowca z naturszczykiem właśnie tak się kończy. I najgorsze - mieć w obsadzie takie talenty, jak Agnieszka Przepiórska, Natalia Lange czy Natalia Jędruś i tego nie wykorzystać?!? To dopiero jest grzech, panie Vega.
Patryk Vega zapowiadał „Putina” jako swój artystyczny protest. Szkoda tylko, że „Putin” finalnie wygląda jak arthouse po wylewie. I jestem przekonany, że (szczególnie za granicami Polski, gdzie nazwisko Vega niewiele mówi) znajdą się amatorzy takiego kina, bo autor „Pitbulla” po raz pierwszy w karierze popełnił coś na kształt festiwalowego koszmarka, który pozornie sili się na artyzm i chce opowiedzieć wielką historię tak mocno, że pęka w szwach od patosu. Czy w tym wszystkim jest więcej wyrachowania czy rzeczywistej chęci pochylenia się nad losami świata? Nie wiem, ale się domyślam.
2/10
Krzysztof Połaski
Recenzja została pierwotnie opublikowana 10 stycznia 2025 roku.
Zobacz zdjęcia z filmu „Putin”
„Putin” [RECENZJA]. Artystyczny protest? Arthouse po wylewie...
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź TeleMagazyn.pl codziennie. Obserwuj TeleMagazyn.pl