Za sprawą „Milczenia” przenosimy się do XVII wiecznej Japonii, gdzie zakazane jest Chrześcijaństwo, a wiarę w Boga istniejącego w trzech osobach można przypłacić życiem. Wówczas do Japonii przybywa dwóch portugalskich misjonarzy, Sebastião Rodrigues (Andrew Garfield) oraz Francisco Garupe (Adam Driver), którzy na własne oczy chcą się przekonać, czy faktycznie ich dawny mentor ojciec Cristóvão Ferreira (Liam Neeson) dokonał aktu apostazji i wyrzekł się Boga.
Kostium historyczny jest dla Scorsesego jedynie pretekstem, gdyż reżyser opowiada nam bardzo uniwersalną historię, a pytania, jakie zadaje, są jak najbardziej współczesne. Patrząc na „Milczenie” możemy zastanawiać się, czym tak naprawdę jest wiara w Boga? Czy warto zginąć za odmowę zdeptania ikony i naplucia na wizerunek Matki Boskiej czy lepiej to zrobić i wówczas być cichym męczennikiem? Bo przecież nikt nie ingeruje w nasze serca, a tam zawsze możemy mieć Boga. Jak w takiej sytuacji zachowałby się Chrystus? Właśnie takie pytania zadaje Scorsese, a każdy z widzów sam musi sobie na nie odpowiedzieć, bo wbrew pozorom od autora nie dostanie jednoznacznej odpowiedzi.

W „Milczeniu” ścierają się ze sobą dwie postawy; ojciec Rodrigues twierdzi, że aby ochronić swoje życie, można na pozór wyrzec się Boga, natomiast Garupe jest odmiennego zdania, tłumacząc, że nawet w obliczu śmierci nie można bluźnić. Szkoda, że później w filmie ta różnica zdań nie jest bardziej pogłębiana, a my jako widzowie zostajemy wyłącznie z misjonarzem kreowanym przez Andrew Garfielda. Niedosyt Adama Drivera jest bardzo wyczuwalny. Warto zwrócić uwagę, że początkowo postawą głównych bohaterów kieruje pycha, decydując się na wyprawę do Japonii, zupełnie nie są świadomi, co będzie czekać ich na miejscu. Dopiero, kiedy za nich – a nie za wiarę – zaczną ginąć ludzie, zrozumieją swój błąd. Ale nie będzie już drogi odwrotu.
„Milczenie” jest paradoksalnie krzykiem Martina Scorsesego, który nie boi się zadawać pytań o wiarę i sens wiary w Boga. Podczas seansu cały czas mamy wątpliwości, zastanawiamy się, jak sami zachowaliśmy się na miejscu bohaterów i to jest w „Milczeniu” najcenniejsze. Właśnie po to ten film powstał. Scorsese nie wstydzi się wątpić, co przecież teoretycznie wyklucza się z wiarą, gdyż już samo słowo „wiara” zakłada przekonanie pomimo braku jakichkolwiek dowodów. To trudne, ale zarazem piękno kino, będące deklaracją reżysera, wręcz jego wyznaniem wiary, a zarazem może nawet pokutą.
Chociaż całość trwa niemal trzy godziny, to nie sposób nie dać się uwieść tej pasjonującej historii. Jest to zasługą dobrego aktorstwa (najlepiej zaprezentowała się reprezentacja Japonii, z Yoshi Oida i Shinya Tsukamoto na czele) oraz doskonałych zdjęć Rodrigo Prieto. Naturalnie, mamy też kilka słabszych momentów, zupełnie nieprzekonujące są sceny rozgrywające się we mgle, gdzie nie można oprzeć się wrażeniu, iż reżyser na siłę chciał pewnym sekwencjom nadać mistyczny charakter, co nie zawsze się sprawdziło i przede wszystkim nie było potrzebne.
„Milczenie” Martina Scorsesego to film, który trzeba zobaczyć. Z seansu wychodziłem w ciszy, zamyślony i w jakiś sposób poruszony. Ostatnio tak chyba miałem tylko w przypadku „Wołynia” Wojciecha Smarzowskiego, co jest dość wymowne. Zresztą autor „Taksówkarza” również nie przebiera w środkach, a niektóre sceny prześladowań Chrześcijan w XVII wiecznej Japonii wyglądają niemal tak samo jak migawki z technicznie dopieszczonych filmów ISIS. To tylko pokazuje, że tematyka podjęta przez reżysera wciąż jest aktualna, bo niezależnie jaki mamy wiek, to religia zawsze będzie przedmiotem sporu i walki. W tle jest troszkę polityki, co czasem pozwala inaczej spojrzeć na racje obydwu stron, ale to jedynie dodatek do całości, bo to film o poszukiwaniu Boga w świecie, gdzie bardzo trudno go dostrzec.
Ocena: 8/10
Krzysztof Połaski
"MILCZENIE" W KINACH OD 17 LUTEGO
Tytuł angielski/międzynarodowy: Silence
Reżyser: Martin Scorsese
Występują: Andrew Garfield, Adam Driver, Liam Neeson
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2016
Język oryginalny: angielski, japoński
Gatunek: dramat
Czas trwania: 161 min.
Recenzja została pierwotnie opublikowana 19 lutego 2017 roku.
