MKTG SR - pasek na kartach artykułów

„Minghun” [RECENZJA]. Nie ma emocji, nie ma kina. Co poszło nie tak?

Krzysztof Połaski
Wideo
od 7 lat
„Minghun” w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego to jeden z najbardziej oczekiwanych polskich filmów tego roku. Produkcja dopiero było pokazywana na festiwalu filmowym w Gdyni, a teraz trafiła do programu EnergaCAMERIMAGE 2024. Doceniany reżyser, Marcin Dorociński w roli głównej i ciekawy temat - czy coś mogło pójść nie tak? Owszem. Oceniamy.

Spis treści

ZOBACZ ZDJĘCIA Z FILMU

„MINGHUN” - RECENZJA

Ciekawy punkt wyjścia

„Minghun” ma ciekawy punkt wyjścia. Dobrze sytuowany Jerzy Weinert samotnie wychowuje córkę, Meixiu. Ich relacja jest wyjątkowa; wręcz baśniowa, bo dziewczyna traktuje ojca niczym najlepszego przyjaciela, przed którym nie ma żadnych tajemnic. Przynajmniej początkowo tak się wydaje. On jest w nią zapatrzony jak w obrazek, wiedząc, że córka to jedyne, co mu pozostało po zmarłej ukochanej żonie.

To jeden z najbardziej oczekiwanych polskich filmów tego roku. Warto obejrzeć?
To jeden z najbardziej oczekiwanych polskich filmów tego roku. Warto obejrzeć? Łukasz Bąk / materiały prasowe

Poślizg, uderzenie, śmierć

Jerzy jeszcze nie wie, że obchody chińskiego nowego roku, gdy pożyczy córce swoją starą Toyotę, skończą się tragicznie. Poślizg, uderzenie, śmierć. To jednak dopiero początek; gdy do Polski wróci dziadek dziewczyny, uprze się, aby zamiast tradycyjnego pogrzebu wyprawić jej chiński rytuał minghun, czyli właściwie... ślub po śmierci. Zaczną się gorączkowe poszukiwania odpowiedniego „pana młodego”.

Przepiękne wizualnie kino, ale...

Brzmi intrygująco? Niestety, tylko brzmi. „Minghun” jest przepiękny wizualnie, a każdy kadr sprawia wrażenie wręcz wycyzelowanego. Dorzućcie do tego Marcina Dorocińskiego, który każdą kwestię wypowiada tak, jakby miała być tą najważniejszą. Po prostu perfekcja. Szkoda tylko, że to wszystko w żaden sposób nie przenosi się na emocje, z których „Minghun” jest praktycznie wyzuty. Patrząc na bohaterów oraz ich ból i cierpienie, nie potrafię w nich oraz ich uczucia uwierzyć. Całość jest tak sterylna, że aż sztuczna.

Szczątkowy scenariusz

Inną sprawą jest szczątkowy scenariusz. Grzegorz Łoszewski niewątpliwie miał ciekawy pomysł, ale to, co obserwujemy na ekranie, właściwie stanowi materiał na solidny krótki metraż, bo w wersji pełnometrażowej całość gubi się w niepotrzebnych wątkach, zbiegach okoliczności i innych nieprawdopodobnych wydarzeniach, które jednych przerażą, a innych zirytują.

„Minghun” jest rozczarowaniem. To powolny film, w którym nie ma życia. Nie ma prawdziwych bohaterów z krwi i kości, tylko ich figury. Świetnie, że kino coraz częściej bierze się za temat radzenia sobie z żałobą, ale film Jana P. Matuszyńskiego nie wychodzi z tego starcia obronną ręką. Początkowo intryguje, pięknie wygląda, ale finalnie to jedna z tych produkcji, których nie zapamiętuje się na dłużej.

5/10
Krzysztof Połaski

To jeden z najbardziej oczekiwanych polskich filmów tego roku. Warto obejrzeć?

„Minghun” [RECENZJA]. Nie ma emocji, nie ma kina. Co poszło nie tak?

Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź TeleMagazyn.pl

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn