NASZA OCENA: 10/10
W którym momencie zaczyna się prawdziwa groza? Bynajmniej nie wtedy, gdy napadają nas potwory z kosmosu lub powstałe z grobu trupy. Groza pojawia się, gdy normalne wydawałoby się rzeczy zaczynają stanowić zagrożenie. Anders Breivik, który z zimną krwią zabija blisko 100 w imię chorej ideologii, budzi strach, obrzydzenie, u niektórych współczucie. Adolf Eichmann, wysoko postawiony biurokrata, który stworzył machinę umożliwiająca zgładzenie milionów Żydów, wzbudza grozę. Ale nie w ilości ofiar tkwi różnica: uznanie Norwega za niepoczytalnego spycha go na margines naszego świata i mimo wszystko uspokaja, że to chory wyjątek. Niemiec był częścią wielkiego systemu urzędniczego, który u swego zarania miał ułatwiać życie ludziom i je regulować: zaprzęgnięcie go do zbrodniczego procederu budzi grozę, bo ów system wciąż przecież istnieje. Kto wie, czy to się nie powtórzy?
Podobny rodzaj grozy straszy w „Misery”, zrealizowanej wg opowiadania Stephena Kinga. Oto znany pisarz Paul Sheldon (James Caan), który zdobył sławę (i pieniądze) dzięki serii ckliwych powieści o tytułowej Misery, właśnie zakończył kolejne dzieło, które jak zwykle pisał w swej górskiej chacie. Sheldon mając serdecznie dość bohaterki, uśmiercił ją, tym samym kończąc cykl. Jednak wracając do cywilizacji z maszynopisem w teczce ma ciężki wypadek. I szczęście, bo w ostatniej chwili ratuje go Annie Wilkes (nagrodzona Złotym Globem i Oscarem Katy Bates), 40-letnia pielęgniarka. Mieszkająca samotnie kobieta jest zarazem fanatyczną wielbicielką Misery i z matczyną czułością opiekuje się pisarzem. Słowo „fanatyczna” najlepiej oddaje jej stosunek do powieściowej bohaterki. Bowiem kiedy Annie czytając maszynopis najnowszej powieści dowiaduje się o śmierci Misery, jej nastawienie do pisarza diametralnie się zmienia. I postanawia go „przekonać”, że powinien zmienić zakończenie...
Piotr Radecki
Thriller USA 1990, reż. Bob Reiner
"Misery" w tv. Sprawdź datę emisji!
WRÓĆ DO PROGRAMU TV!
