Aleksandra Konieczna o sukcesie i swoich najlepszych rolach
"Jeśli nie zaistniejesz w tym zawodzie do trzydziestki, to już po tobie" - zwykły mówić aktorki starej daty młodszym koleżankom wkraczającym w świat filmu i teatru. Aleksandra Konieczna jest doskonałym przykładem, że to kompletna bzdura. "Każda rola przychodzi do mnie o czasie. Jestem pewna. O czasie, kiedy kobietę, którą mam zagrać, jestem w stanie usłyszeć. Znaleźć w niej cechy, których sama nie mam, a chciałabym mieć i często myśląc o nich, inkrustuję się nimi" - pisze o swoich bohaterkach. Sześć lat temu, w wieku 50. lat, brawurowo zagrała Zofię Beksińską w "Ostatniej rodzinie" Jana P. Matuszyńskiego i szturmem zdobyła kino.
Od tego czasu, praktycznie nie schodzi z ekranu. Z równą pasją stworzyła postać Igi Cembrzyńskiej w "Jak pies z kotem" Janusza Kondratiuka, kościelnej Lidii w "Bożym Ciele" Jana Komasy czy prokurator Wiesławy Bardon, kolejnej autentycznej postaci, w produkcji "Żeby nie było śladów" Jana P. Matuszyńskiego. O swojej pracy mówi:
Szybko wychodzę z moich ról. Najważniejsze są sprawy w domu. Teatr i film to tylko czary-mary
Nie ma wątpliwości, że to właśnie jej talent, doświadczenie i osobowość przyciągają do niej zarówno uzdolnionych reżyserów, jak i krwiste bohaterki. A jak wiadomo, chemia między aktorką a jej reżyserem składa się na późniejszy sukces produkcji.
Ogłoszono filmy konkursowe Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wśród nich znalazł się film "Śubuk" w reżyserii Jacka Lusińskiego, twórcy "Carte Blanche" z Andrzejem Chyrą i serialu "Minuta ciszy" z Robertem Więckiewiczem i ze mną, który będziemy mogli oglądać od września w Canal+. W "Śubuku" miałam ogromną radość zagrać niewielkie zadanie, ale tak musiało być. Musiałam spotkać tak niezwykłego artystę, jakim jest Jacek. A poza tym karnę się może po czerwonym dywanie? Przyjedziecie do Gdyni? - pisze na swoim niezwykle barwnym Instagramie.
Beata Banasiewicz
