NASZA OCENA: 9/10
Jerozolima, I wiek naszej ery. Podający się za króla żydowskiego i mesjasza Jezus, pojmany i postawiony przed żydowskimi arcykapłanami, zostaje oskarżony przez nich o bluźnierstwo. Rzymski namiestnik prowincji, Poncjusz Piłat, nie znajdując w nim winy, uchyla się od wydania wyroku śmierci. Niestety, presja podburzonego przez kapłanów tłumu jest tak wielka, że w końcu ulega i skazuje Go na ukrzyżowanie.
Nad dziełem życia Mela Gibsona nie sposób przejść. „Pasję” jedni określają mianem masochistycznego, naturalistycznego, antysemickiego dzieła fanatyka religijnego, drudzy jako wyciskającą łzy z oczu, niezwykle wierną Nowemu Testamentowi, bo opartą na czterech ewangeliach, opowieść o poświęceniu jednostki w imię miłości. Każda strona ma dużo racji. Zgadzam się z przeciwnikami „Pasji” co do tego, że Gibson zafundował nawet widzowi, przyzwyczajonemu do brutalności i przemocy mocno wstrząsającą dawkę tortur, która miała wstrząsnąć uczuciami i obudzić sumienia grzeszników... Niestety, we mnie – a grzesznikiem niewątpliwie jestem – ów hiperrealizm spowodował rzecz odwrotną. Po jakimś czasie widok rozrywanego ponownie ciała, filmowanych w zwolnionym tempie upadków pod krzyżem czy obraz pełnej cierpienia i napięcia umęczonej twarzy Jima Caviezela (Jezus) zaczynają nieco… nużyć. Wstyd się przyznać, ale wręcz czekałam, by bohater szybciej umarł! Nie podpisuję się natomiast pod zarzutami dotyczącymi antysemickości „Pasji”. Jeśli już, to jest ona antyrzymska, bo to zachowanie legionowych żołnierzy nasuwa skojarzenia z sadystycznymi katami rodem z obozów zagłady. Zaś manipulowani przez arcykapłanów Żydzi wypadają gorzej tylko w porównaniu z humanistycznie nastawionym do życia, wielce empatycznym Piłatem...
Z drugiej strony rację mają też i ci, dla których „Pasja” stałą się współuczestniczeniem w strasznym dramacie człowieka i jego bliskich będących świadkami dobrowolnej śmierci. Mnie prawdziwe wzruszenie dopadło w zupełnie nieoczekiwanym momencie. Jest w tym filmowym traktacie o bólu i śmierci scena, która powala na kolana (i tu dopiero chylę czoła przed Gibsonem). Jedną z reminiscencji stanowi bowiem domowa, sielska, zabawna i wzruszająca scenka, w której Jezus-cieśla pokazuje swej matce bardzo nam współczesny wysoki stół. Przyzwyczajona do jadania przy niskim stole Maria próbuje przy nim zasiąść, ale mebel wydaje jej się olbrzymi i niewygodny. „Tak będą jadać w przyszłości” mówi
Jezus, co ona kwituje sceptycznie: „Nie, to się nie przyjmie”. Nota bene kończąca scenę kwestia „I umyj ręce”, spontaniczna, bardzo macierzyńska uwaga grającej Maryję Mai Morgenstern (prywatnie matki dwójkę dzieci i będącej wtedy w ciąży z trzecim) tak spodobała się Gibsonowi, że postanowił zostawić w filmie te słowa.
Beata Cielecka
"Pasja" w tv - sprawdź datę emisji.
WRÓĆ DO PROGRAMU TV!
