Każda impreza kończy się rozmową o kupie. To zdanie zasłyszane kiedyś przeze mnie właśnie na imprezie w dziwny sposób pasuje mi do historii ukazanej w filmie Służące i nie mówię tu, o poziomie artystycznym. O cóż zatem chodzi? Służące to jak na współczesne czasy film nietypowy, ponieważ posiada urok filmu z lat 60 i 70. To film klasyczny, bez fajerwerków i nagłych zwrotów akcji. To historia opowiedziana dokładnie i niespiesznie, spokojnym głosem narratora, momentami wzruszająca, momentami zabawna. Niezwykłym klimatem i stylem przypomina Absolwenta lub Wielkiego Gatsby’ego. To ekranizacja powieści Kathryn Stockett. Choć opowiada historię zmyśloną można z niej wyciągnąć wiele prawdy. Akcja toczy się w Jackson w Mississippi w latach 60, kiedy to 1/3 populacji miasta stanowiła ludność czarnoskóra, a segregacja rasowa była na porządku dziennym.
Młoda dziennikarka postanawia przewrócić do góry nogami życie miasta. Skeeter (E.Stone) planuje przeprowadzić serię wywiadów ze służącymi. I tu dochodzimy właśnie do problemu owej kupy, generatora zdarzeń. To rozmowa o budowie osobnych toalet wprowadza nas w poglądy jakie mają biali. To skorzystanie z sedesu pracodawców doprowadza Minnie (O.Spencer) do zwolnienia z pracy. To opowieść o zemście paskudnej i upokarzającej związanej, sami wiecie z czym, doprowadza do wydania książki Skeeter.
Słowo "Shit" padające w filmie niejednokrotnie, jest także brutalną metaforą obrazującą nam jak traktowane były i jak czuły się tytułowe służące. Warto zwrócić uwagę jednak na to, że film choć skupia się na problemach rasizmu i godności człowieka, porusza także sprawy roli kobiet w społeczeństwie tamtych czasów. Reżyser filmu nie ucieka od tanich chwytów jednak o dziwo wychodzi to filmowi na dobre. Film nominowany został do 33 prestiżowych nagród uzyskał 17 z nich. Czy zasłużenie? Po projekcji zostaje w nas wrażenie, że oto odbyło się podróż do innego świata i czasu. Nic więcej nie podpowiem. Oceńcie sami.
Magdalena Kapkowska
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
