NASZA OCENA: 6/10
Maureen przyjechała do Francji, aby podjąć pracę stylistki znanej celebrytki Kyry. Całe dnie biega po sklepach i butikach, wyszukując dla chlebodawczyni ciekawych kreacji i interesującej biżuterii. Ma smak i gust, ale ma i swoje tajemnice. Nikt nie zna prawdziwego powodu jej przyjazdu nad Sekwanę – Maureen jest medium i próbuje tam nawiązać kontakt z duchem swego niedawno zmarłego brata bliźniaka, z którym łączy ją ta sama choroba serca… Pewnego dnia Maureen zaczyna dostawać tajemnicze sms-y, który zmieniają jej życie. Pod nieobecność Kyry Maureen ma spać w jej łóżku, nosić jej stroje, dostaje też zaproszenie do hotelowego pokoju, który ktoś wynajął na jej nazwisko.
Według jednych horror, według innych thriller lub wręcz dramat psychologiczny. Na jednych pokazach w Cannes, gdzie debiutował, wygwizdywano go niemiłosiernie, na innych zbierał gromkie brawa… Trudno o jednoznaczną ocenę „Stylistki” Oliviera Assayassa („Carlos”, „Sils Maria”, wcześniej „Zakochany Paryż”), bo też i podobnie jak w innych dziełach tego reżysera mieszają się tu stylistyki i gatunki, a narracja jest „pod prąd” popularnych nurtów: Assayass to wszak nazwisko związane z kinem artystycznym. Dlatego napięcia nie jest tu wiele, zjawy są, ale nie budzą przerażenia, a straszakowy asortyment (kapiąca woda, kroki, zgrzyty w opuszczonym domu) nie powala oryginalnością. Umęczona Maureen (w kreacji Kristen Stewart) szuka duchowej łączności z bratem, gania po ekskluzywnych sklepach, jednocześnie coraz bardziej wciągając się w perwersyjną, nie do końca jasną grę z autorem wysyłanych jej wiadomości – być może to metafora współczesnego życia, z jednej strony nastawionego na konsumpcję, z drugiej podatnego na prawdy rodem z New age, a przy okazji sterowanego przez media? Taka interpretacja jest możliwa i wartościowsza niż dosłowne odczytywanie „Stylistki”, która jako film grozy nie do końca się broni
Beata Cielecka
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
