NASZA OCENA: 6/10
Viktor Navorski (Tom Hanks) pochodzi z Krakozji, niewielkiego państwa na wschodnich krańcach Europy. Wypełniając ostatnią wolę ojca, leci do Nowego Jorku. Jednak w czasie, gdy Viktor podróżuje, w jego ojczyźnie dochodzi do zamachu stanu. Nowego rządu Karkozji nie uznaje rząd amerykański, wiec mężczyzna nie zostaje wpuszczony na teren USA. A ponieważ paszport Viktora został unieważniony przez władze jego kraju, nie może także wrócić do ojczyzny. W ten sposób niespodziewanie zostaje uwięziony w strefie bezcłowej lotniska Kennedy’ego w Nowym Jorku.
Sytuację komplikuje to, że Viktor nie zna ani słowa po angielsku. Nie poddaje się jednak i nie mając szans na wydostanie się z tej matni postanawia po prostu przeczekać. Zadomawia się na lotnisku: śpi na fotelach w hali odlotów, myje się w publicznych łazienkach. Nie tylko układa sobie w terminalu życie, ale tworzy tam prawdziwy dom, nawiązuje przyjaźnie, przeżywa romans ze stewardessą linii lotniczych United Airlines (Catherine Zeta-Jones). „Chociaż fizyczny świat Viktora znajduje się w stanie zawieszenia, to świat jego uczuć nie. Tak naprawdę, udaje się w swego rodzaju emocjonalną podróż, aby doświadczyć wszystkiego, co Ameryka może mu zaoferować.” – mówił o swoim bohaterze Tom Hanks. Ale pomysł Viktora na przetrwanie nie wszystkim się podoba. Dyrektor terminalu Frank Dixon (Stanley Tucci) usiłuje za wszelką cenę pozbyć się intruza.
Inspiracją dla „Terminalu” była prawdziwa historia: w 1988 roku na paryskim lotnisku wylądował niewpuszczony do Angli Irańczyk Merhan Nasseri. Władze Francji również nie zezwoliły mu na przekroczenie granicy, ponieważ zgubił paszport z wizą potwierdzającą jego status uciekiniera politycznego. To także był powód, dla którego nie można było go deportować. W efekcie mężczyzna zamieszkał na lotnisku, opowiadając swoją historię każdemu, kto chciał jej słuchać. Jego epopeja zakończyła się po 18 (!) latach, gdy w 2006 roku chory trafił do szpitala, a później do paryskiego schroniska dla bezdomnych.
Kiedy w Hollywood pojawił się scenariusz „Terminalu” Spielberg był zachwycony i zdecydowany na wszystko, by go dostać. Jednak wymogi współczesnego biznesu filmowego są bezlitosne. Historia, która miała szanse stać się moralitetem o współczesnym świecie rządzonym nie przez polityków, ale bezlitosnych i bezmyślnych biurokratów, tworzących swoistą międzynarodówkę, okazała się zaledwie sympatyczną komedią romantyczną, w której wszystko dobrze się kończy za sprawą wszechmocnej miłości.
Piotr Radecki
Komedia romantyczna USA 2004, reż. Steven Spielberg
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
