"Tylko dla dorosłych". Być poetą, być poetą – marzę ciągle będąc dzieckiem [RECENZJA]

Amy Anderson już jako nastolatka postanowiła, że zostanie słynna poetką. Nic innego jej nie interesuje. Skończyła jednak college, a sława jakoś nie spłynęła, tymczasem rodzice chcą, żeby znalazła sobie jakąś pracę. Dziewczyna zaczyna pracować w sex-shopie Alexa. Wkrótce potem w jej życiu zajdą dwie ważne dla przyszłości zmiany: będzie musiała się wyprowadzić z domu (rodzice odkryli, że sfingowała kradzież samochodu, aby za odszkodowanie wysyłać swe wiersze na konkursy) i spotka swego idola, słynnego poetę Rata Billingsa.

Jeśli ktoś szuka kandydatki na najbardziej irytującą bohaterkę filmową, podsuwamy świetną kandydatkę: Amy ( w tej roli Emma Roberts) jest wyjątkowo denerwująca, rozkapryszona, z ogromnym mniemaniem o swej wartości, bezczelna, na poły dziecięco naiwna i wyrachowanie zimna. A mimo to jej przygody ogląda się nienajgorzej, co jest zasługą porządnie napisanych dialogów i świetnego doboru aktorów drugiego planu, na czele z Johnem Cusackiem (Rat Billings), Evanem Petersem (Alex) i Armando Riesco (transseksualna Rubia, u której zatrzyma się bezdomna bohaterka). To dość standardowa opowieść o poszukiwaniu swego miejsca w życiu, walce o swoje racje, niezachwianej wierze w siebie. Stylowo film spełnia wszelkie warunki niskobudżetowej komedii z ambicjami, charakterystycznej dla festiwalu w Sundance (choć akurat „Tylko dla dorosłych” zadebiutowało na festiwalu w Tribece, a potem trafiło od razu na rynek DVD i VOD), pojawiają się artyści, mniejszości seksualne, używki, górnolotne dialogi, dość specyficzny humor. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, nie będzie zawiedziony, choć oczywiście daleko dziełu Scotta Coffeya do wyrafinowanej rozrywki oznaczonej marką „Noah Baumbach i Greta Gerwig”.

Beata Cielecka

"Tylko dla dorosłych" w tv

WRÓĆ DO PROGRAMU TV!