NASZA OCENA: 5/5
Kiedy zaczęły dorastać i w domu zrobiło się pusto, doszła do wniosku, że ma już dość bycia kurą domową i zajęła się własnym biznesem. Z czasem okazało się, że Olivera i Barbarę więcej dzieli niż łączy. I gdy padło słowo "rozwód", zaczęła się wojna. Tragikomiczna wojna na wyniszczenie, w której już nie wiadomo było, od czego to wszystko się zaczęło. Ważne, by jak najbardziej dopiec drugiej połowie…
Wyreżyserowana przez Danny’ego DeVito (który również pojawia się w epizodycznej roli) "Wojna państwa Rose" jest proroczą i, w gruncie rzeczy, bardzo smutną komedią. Oto bowiem wielka miłość, o której każdy marzy, zostaje zastąpiona przez uczucie całkowicie przeciwne: zapiekłą niechęć przeradzająca się w nienawiść. Kiedy to się zaczęło, co Oliver i Barbara przegapili, kiedy ich związek zaczął umierać? Hollywoodzka konwencja nie pozwala się zająć tymi pytaniami na poważnie, ale one przecież wciąż są aktualne - szczególnie w kontekście stale rosnącej liczby rozwodów. Na szczęście siła tego filmu tkwi w fakcie, że nie jest li tylko płytką, standartową produkcją.
"Wojna…" to trzeci, film w którym główne role zagrali Michael Douglas i Kathleen Turner, a na drugim planie pojawia się wspomniany już Danny De Vito. I podobnie jak poprzednie - "Miłość, szmaragd i krokodyl" oraz "Klejnot Nilu" - cieszył się wielka popularnością. Zresztą w pełni zasłużoną.
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
