Czy „Zdjęcie” bywa banalne? Tak. Czy scenariusz czasami niedomaga, bohaterowie zahaczają o karykaturę (szczególnie postać wykreowana przez Beatę Kawkę), a realizacja pozostawia wiele do życzenia? Owszem. Ale jednocześnie historia siedemnastoletniego Adama (Maciej Łagodziński), który przez przypadek znajduje starą fotografię przedstawiającą jego ciężarną matkę w objęciach mężczyzny z pewnością nie będącym jego ojcem, jest pełna uroku. To opowiadanie skąpane w morzu nostalgii i tęsknoty za młodością, naiwnością oraz czystością. Główny bohater chce bardziej poznać swoją rodzinę, swoje korzenie i w efekcie sam siebie, a ja nie tylko kibicuję mu w tym inicjacyjnym tournée z kamerą w ręku, ale wręcz czuję jakbym był jego współtowarzyszem.
Adam jest nieśmiały i filmuje wszystko, co go otacza. Filtruje świat przez obiektyw kamery, jakby chciał zachować bezpieczny dystans od teraźniejszości, chociaż sam nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to robi. To zrozumiałe, działa instynktownie, dopiero kształtuje swoją osobowość i poszukuje właściwej drogi. Zadaje mało pytań, ale dużo obserwuje i z tego co widzi wyciąga wnioski. Czasem nawet zbyt daleko idące, czasem zbyt pochopne, po czym jest sprowadzany boleśnie do parteru. Wyobraźnia lubi mu płatać figla, pokazując, że rzeczywistość jest zupełnie nieprzewidywalna.
Na pierwszy plan wysuwa się prawie niema walka Adama o samego siebie. Pozornie nic nie znaczące rozmowy ze starszym Przemkiem (Antoni Pawlicki) czy niewinny flirt z piękną Ewą (Karolina Gorczyca) kształtują go. Czas, jaki spędza z dala od skonfliktowanych rodziców (Andrzej Chyra i Aleksandra Konieczna), pozwala mu z innej perspektywy spojrzeć na sytuację. Dopiero nad morzem, w towarzystwie babci (Stanisława Celińska), przekonuje się czym jest zauroczenie, miłość, rozczarowanie, przyjaźń czy żałoba.
Maciej Adamek, odpowiedzialny również za scenariusz, skromnie operuje dialogami, bardzo oszczędzając słowa. Można odnieść wrażenie, że to co niewypowiedziane jest u niego najważniejsze. Często kamera ucieka od ludzi i skupia się na plenerach, pokazując bohaterów jakby przy okazji.
Takie podejście do kina nie porwie widzów, ale mam wrażenie, że Maciej Adamek nawet nie miał takiego zamiaru. Twórca swoją opowieść snuje niespiesznie, wzorem głównego bohatera po prostu się przygląda i wszystko utrwala. Widać, że zwyczajnie darzy sympatią te dzieciaki. Co prawda to wszystko ociera się o banał oraz kolejne klisze, ale można na to przymknąć oko, szczególnie, gdy po projekcji na twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Bo ten film jest jak przyjacielskie spotkanie: patrzymy na morze, popijamy wino, rozmawiamy, śmiejemy się, cieszymy się chwilą. Zwyczajnie polubiłem tych bohaterów i razem z nimi przeżyłem te specyficzne wakacje.
"ZDJĘCIE" W TV - SPRAWDŹ DATĘ EMISJI!
