NASZA OCENA: 4/5
Jest rzeczą oczywistą, że Joe Wright musiał dokonać wyboru, co z tego klasycznego XIX-wiecznego dzieła wydobyć i na którym wątku skupić uwagę XXI-wiecznych widzów.
Tytułowa bohaterka (dobra Keira Knightley) jest żoną wysokiego urzędnika (brawo Jude Law!). Jednak mimo swojego dobrobytu i pozycji społecznej, źle się czuje w dusznej i sztywnej atmosferze stolicy Rosji. Wszystko zmienia spotkanie z przystojnym hrabią Wrońskim (zaskakująco powściągliwy Aaron Taylor-Johnson): wzajemne oczarowanie owocuje skandalizującym romansem, który wstrząsa miejscowymi elitami i prowadzi do tragedii…
Reżyser (znany m.in. dzięki "Dumie i uprzedzeniu" i "Pokucie") mocno ryzykował decydując się na nieoczywiste decyzje obsadowe trójki głównych bohaterów. I wygrał: zarówno obaj panowie, jak Keira Knightley doskonale się sprawdzili, choć być może nie pasują do klasycznych wyobrażeń o ich postaciach. Za to w sposób absolutnie klasyczny - i rzadki w naszych czasach - potraktował stronę wizualną filmu wprost perfekcyjnie łącząc ją z warstwą muzyczną. Dlatego nie dziwi, że cztery nominacje do Oscara obejmowały właśnie te aspekty filmu, a statuetką nagrodzono kostiumy. Tę wersję "Anny Kareniny" doskonale się ogląda, choć oczywiście nie każdemu będzie się podobać. Ale cóż, nikt nie jest doskonały.
Piotr Radecki
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
