"MISZMASZ, CZYLI KOGEL-MOGEL 3" - RECENZJA
Do bohaterów "Kogla-mogla" powracamy po 30 latach i w zasadzie w ich życiu niewiele się zmieniło, poza pojawieniem się nowego pokolenia. Ot ktoś się rozwiódł, ktoś się bał rozwieść, ktoś odniósł sukces jakby zawodowy, a ktoś inny generalnie jest takim samym nieudacznikiem jak dawniej. Już tak wygląda życie w tym pozbawionym kolorów kraju.

Smutek – to uczucie, jakie towarzyszyło mi tuż po wyjściu z sali kinowej. Wręcz niedowierzanie, że na tak zabawnym, udanym – i przede wszystkim słynącym z subtelnego, sytuacyjnego humoru – cyklu dokonano prawdziwego gwałtu. Przecież Ilona Łepkowska, która od lat nie napisała dobrego scenariusza, wzięła na ręce swoje filmowe dziecko i je skarciła. Zapomnijcie o wszystkim, co widzieliście w poprzednich "Koglach-moglach", ponieważ trzecia część całkowicie zmienia wymowę całości. Można złapać się za głowę patrząc na to, jak rozwiązano niektóre wątki. Wszystko tutaj jest grubo ciosane i dosłowne, na wszelkie wypadek, gdyby widz czegoś nie mógł zrozumieć. Zero lekkości, zero taktu, zero wyczucia.
Ilona Łepkowska twierdzi, że chciała w "Koglu-moglu 3" opowiedzieć o współczesnym świecie, ale kompletnie nie ma o tym pojęcia, skoro w nowym filmie raczy nas pogadankami o łechtaczce, żartami z marihuany (hehe, ale śmieszne, pacz synek, starzy ludzie jarają zioło, o jaka beka, kisnę xD), Donaldem Tuskiem, na siłę wepchniętym wątkiem homoseksualnym, a całość wieńczy koncert Zenona Martyniuka i grupy Akcent. Trafna diagnoza Polski? Nie żartujmy. Kompletne oderwanie od rzeczywistości i zarazem dowód, jak starsze pokolenie myśli o dzisiejszej młodzieży, podczas gdy o młodych ludziach nie ma zielonego pojęcia.
I jedynie aktorów tutaj żal, bo Nikodem Rozbicki i Alekandra Hamkało naprawdę starają się robić co tylko mogą, aby ich wątek miał ręce i nogi, co jednak przy takim skrypcie możliwe nie jest. Aczkolwiek chętnie obejrzałbym tę dwójkę w jakiejś porządnej komedii romantycznej. W formie ciągle jest Zdzisław Wardejn, który odnajduje się po latach w roli zmęczonego życiem profesora Wolańskiego, aczkolwiek show i tak kradnie Maciej Zakościelny z Katarzyną Skrzynecką. Ba, to najlepsza rola Zakościelnego od lat. Doskonale odnalazł się w roli mamisynka, który dopiero odstawił cyca mamusi i od razu znalazł jeszcze bardziej dorodną pierś. Chociaż co z tego, skoro na drugim planie jesteśmy zmuszeni oglądać Annę Muchę...
"Miszmasz, czyli Kogel-mogel 3" to nawet nie żenujące żerowanie na sentymencie i skok na kasę, ale przede wszystkim smutny obrazek, że tak można zarżnąć dobrą komedię. Brak gustu, brak smaku, brak humoru – taki jest obraz trzeciego "Kogla-mogla". I już dawno żaden film nie zohydził mi jednej piosenki, jak tutaj twórcy zrobili z dawnym szlagierem Wilków pt. "Bohema".
Ocena: 2/10
Krzysztof Połaski
"MISZMASZ, CZYLI KOGEL-MOGEL 3" JUŻ W KINACH
Recenzja została pierwotnie opublikowana 25 stycznia 2019 roku.
