NASZA OCENA: 6/10
Vincent jest pozbawionym zasad moralnych gliniarzem, który wspólnie z partnerem decyduje się… okraść dilerów narkotyków. Łupem Vincenta pada torba z kokainą, niestety, policjant nie przewidział, że towar należy do potężnego mafiosa, Jose, właściciela modnego klubu nocnego. Ludzie Jose uprowadzają syna Vincenta, stróż prawa dostaje ultimatum: jeśli do końca dnia nie zjawi się z torbą z narkotykami, jego syn zginie. Wymiana w nocnym klubie tylko na początku przebiega zgodnie z planem Vincenta…
Francuskojęzyczny film akcji (koproducentami są Francja, Belgia i Luksemburg), wzorowany wyraźnie na amerykańskich obrazach o skorumpowanych gliniarzach i starciach stróżów prawa z handlarzami narkotyków („Białą noc” z kolei przerobili na swoje potrzeby twórcy z Indii – powstały dwie różne jej wersje, jedna w języku tamilskim, druga w telugu). Nowością jest zamknięcie większości akcji w jednym miejscu, pulsującym muzyką i światłami klubie nocnym, w którym panuje hipnotyczny klimat, a wróg może się czaić w każdym zakamarku (jest konkurencyjna grupa gangsterów ostrząca sobie zęby na towar, są funkcjonariusze z wydziału antynarkotykowego, są przeróżne spiski układziki). „Biała noc” kipi od adrenaliny, rytmem, montażem, niecodziennymi ujęciami kamery przypomina długi, przepełniony przemocą teledysk – strona wizualna i choreografia kolejnych, długich ujęć scen walki jest dla twórców zdecydowanie ważniejsza niż głębia psychologiczna bohaterów i ich moralne dylematy. Piękne to dla oka (i trzeba przyznać, że nieźle zagrane), ale treściowo dość miałkie. Typowe męskie kino rozrywkowe, energią przypominające co lepsze obrazy z Jasonem Stathamem. Ciekawostką jest, że choć akcja rozgrywa się w jednym miejscu, to ujęcia z klubu powstawały w dwóch różnych krajach: wnętrza stanęły w belgijskim studio, parking zagrał plener luksemburski.
Beata Cielecka
"Biała noc" w tv. Sprawdź datę emisji!
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
