NASZA OCENA: 5/10
Wiedeń, rok 1683. Ważą się losy chrześcijańskiej Europy. Cesarz Leopold ucieka z oblężonego przez wojowników Imperium Osmańskiego miasta. Po ciężkich bojach szala zwycięstwa wydaje się przechylać na korzyść armii Kara Mustafy, gdy do walki włącza się polskie wojsko dowodzone przez Jana III Sobieskiego.
Wiedeń mimo beznadziejnej sytuacji okazał się możliwy do obrony, film Renzo Martinellego już nie. Temat-samograj, dobrzy aktorzy, pole do popisu pod względem scenografii i scen batalistycznych, a jednak nie wyszło. Efekty kojarzą się z grafiką komputerową sprzed 15 lat, „głębia” pompatycznego scenariusza poraża, a jego historyczność stoi pod znakiem zapytania, bo to film raczej na motywach historycznych. Na dobitkę wątki metafizyczne zahaczają o parodię. I to może właśnie jest dobry sposób na podejście do tego filmu – obejrzenie go z przymrużeniem oka, bawiąc się w wyłapywanie rzeczy tak głupich, że aż śmiesznych.
Atutem nie są nawet aktorzy – „Bitwa pod Wiedniem” to głównie popis aktorski Murraya Abrahama w roli mnicha Marco. Gra on jednak tak śmiertelnie poważną postać, co czyni ją mocno marionetkową, że tylko czekamy, aż żywcem pójdzie do nieba, bo ziemia zaprawdę niegodna go nosić! Inni aktorzy grają równie sztywno, jakby byli wykrochmaleni. Trzeba sprawiedliwie jednak przyznać, że chlubnym od tego wyjątkiem jest Piotr Adamczyk, który zagrał postać cesarza w sposób mocno przerysowany, co okazało się strzałem w dziesiątkę! Nie przepadam za tym aktorem, ale tylko dla niego warto ewentualnie „Bitwę pod Wiedniem” obejrzeć.
Beata Cielecka
"Bitwa pod Wiedniem" w tv - sprawdź datę emisji.
WRÓĆ DO PROGRAMU TV!
