NASZA OCENA: 4/5
I właściwie cała twórczość Romana Polańskiego doskonale je ilustruje: czy weźmiemy psychodeliczny "Wstręt" (1965), sensacyjne "Chinatown" (1974), kostiumową "Tess" (1979), czy polityczne "Śmierć i dziewczyna" (1994). Tak jest i w "Gorzkich godach": oto Nigel (Hugh Grant) i Fiona (Kristin Scott Thomas) ruszają w podróż transatlantykiem. Ma to być romantyczny sposób na odświeżenie ich 8-letniego małżeństwa, do którego zaczyna wkradać się nuda i rutyna. W trakcie rejsu poznają intrygującą parę: poruszającego się na wózku Oscara (Peter Coyote) i Mimi (Emmanuelle Seigner). Mężczyzna, przedstawiający się jako pisarz, opowiada Nigelowi historię swojego związku. Zaczął się jak normalny romans, ale z czasem para zaczęła pozwalać sobie na coraz śmielsze eksperymenty erotyczne, co spowodowało, że związek zamienił się w perwersyjną i okrutną grę. Początkowo zniesmaczony i oburzony Nigel jest z czasem coraz bardziej zafascynowany opowieścią Oscara, ale także jego partnerką...
W debiutanckim, nominowanym do Oscara "Nożu w wodzie" była trójka bohaterów, których łączyły (i dzieliły) skrajne emocje - od niechęci i nienawiści po miłość i pożądanie. Każdy z każdym toczył tu jakąś grę. W późniejszych o 30 lat "Gorzkich godach" ten schemat się powtarza, choć liczba graczy się zwiększa. Podobne są nawet okoliczności przyrody - tam był jacht na Mazurach, tu jest transatlantyk na pełnym morzu - ale oba stwarzają takie same, klaustrofobiczne poczucie odcięcia. I tylko emocje pokazane są mocniej, bardziej dosłownie - niektórzy krytycy twierdzili, że wręcz na granicy pornografii fizycznej i emocjonalnej. Mimo to "Gorzkim godom" zabrakło siły i klarowności "Noża...".
Piotr Radecki
Dramat ang.-fr. 1992, reż. Roman Polański
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
