NASZA OCENA: 7/10
Grace Kelly (Nicole Kidman) była u szczytu sławy, kiedy w 1955 roku poznała księcia Rainiera (Tim Roth). Ona – filmowa gwiazda, zdobywczyni Oscara, on – władca księstwa Monaco: zakochali się w sobie natychmiast. Stworzyli parę jak z bajki o której rozpisywały się wszystkie gazety, te poważne i te plotkarskie. Ale realne życie nie było już tak bajkowe: sztywna etykieta dworska, ledwie skrywana niechęć do nowouryszki zza oceanu, intrygi, samotność potęgowana słabą znajomością francuskiego. To wszystko nie wpływało dobrze na tęskniącą za znajomymi, hollywoodzką swobodą i gwarem aktorkę. Równocześnie narasta konflikt na tle finansowym między kierowaną przez prezydenta De Gaulle'a (André Penvern) Francją a Monaco. W roku 1960 księstwo staje w obliczu możliwej inwazji, a nawet utraty niepodległości. Tymczasem Grace kuszona przez Alfreda Hitchcocka (Roger Ahston-Griffiths) rolą w jego kolejnym thrillerze, „Marnie”, staje przed alternatywą: wybrać karierę filmową i porzucić ukochanego męża czy wytrwać przy nim rezygnując ostatecznie z filmowego życia?
Ten film od początku nie miał szczęścia, choć historia życia Grace Kelly to przecież czysty scenariusz filmowy. Jednak problemy były wielorakie: poczynając od niechęci rodziny Grimaldich, którzy mocno ocenzurowali opowieść, przez słabość niedoświadczonego reżysera, po samą Nicole Kidman, która również nazbyt wtykała swój nos (ponoć poprawiany) w dzieło produkcji. W efekcie powstało dzieło ułomne, od początku naznaczone słabością: ot, współczesna bajeczka w której spod warstwy nazbyt słodkiego lukru sypią się trociny.
Piotr Radecki
"Grace księżna Monaco". Sprawdź datę emisji w telewizji
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
