NASZA OCENA: 6/10
Johnny jest niezwykłym kurierem, który przenosi na zlecenie różnych osób i korporacji tajne informacje na specjalnym czipie wszczepionym w jego mózg. Nie jest to łatwa i przede wszystkim bezpieczna praca: przeładowanie informacjami implantu grozi śmiercią jego właściciela, a i świat przyszłości – akcja toczy się w drugiej dekadzie XXI wieku – nie należy do przyjemnych miejsc. Z jednej strony działają ogromne, wszechmocne korporacje, z drugiej większość miast zamieniła się w slumsy zamieszkane przez tak zwanych Loteków. Jakby było tego mało, ludzkość nie może sobie poradzić z tajemniczą chorobą NAS osłabiającą neurony, w rozkwicie są też organizacje przestępcze. Najnowsze zlecenie jest ekstremalne: Johnny ma przeładowany implant, poza tym czyhają na niego draby pragnące przechwycić informacje o cudownym leku, które przenosi w swym mózgu…
„Johnny Mnemonic” to ekranizacja jednego z opowiadań guru cyberpunka Williama Gibsona (autor sam napisał zresztą scenariusz). Film, o dziwo, ogląda się chyba teraz lepiej niż w momencie powstania, choć wówczas uchodził za futurystyczny, a obecnie wiadomo już, że wizję taką można między bajki włożyć. Dlaczego? Otóż twórcy nie szaleli w nim z efektami, z dziwacznym roztrzęsionym montażem – ta pewna staroświeckość, w odniesieniu do dzisiejszych superwidowisk, jest… ożywcza. Co zaś do samej fabuły, nic nowego nie wniosła do naszych wizji przyszłości, a wręcz utrwaliła pewne schematy: wszechmocne korporacje, drastyczny podział na bogatych i biednych, wszechobecna komputeryzacja i odczłowieczenie. Trzeba przyznać, że jako obraz akcji z domieszką science fiction „Johnny Mnemonic” zasłużyła na etykietkę „porządny”: wartko toczące się wydarzenia, charyzmatyczny bohater w interpretacji Keanu Reevesa (początkowo miał zagrać Christopher Lambert), niezła strona wizualna. Z drugiej strony nie jest to dzieło, które zapisało się jakoś szczególnie w historii kina…
Beata Cielecka
"Johnny Mnemonic". Sprawdź datę emisji w telewizji
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
