NASZA OCENA: 7/10
W zimowy wieczór stary kawaler Seligman znajduje przed swym mieszkaniem leżącą, brutalnie pobitą kobietę. Zabiera ją do siebie, otacza opieką. Joe, tak bowiem ma na imię nieznajoma, wyjawia Seligmanowi, że jest nimfomanką. Na dowód tego przytacza wspomnienia z przeszłości. Opowiada o pierwszych doświadczeniach erotycznych, pierwszej wielkiej miłości, pierwszej zdradzie, eksperymentowaniu z seksem, wreszcie o tymm, kto i dlaczego ją pobił.
„Nimfomanka” jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych obrazów w ostatnich latach, jej reżyser Lars von Trier oskarżany był o epatowanie pornografią, brutalnością, celowe szokowanie widza. Sceny rzeczywiście są mocne, część z nich nie jest symulowana (inne wprost przeciwnie – chociażby męski członek w scenie w pociągu był jak najbardziej sztuczny), ale z pewnością nie można oskarżać duńskiego twórcę, że to szokowanie dla samego szokowania. W 8 rozdziałach – film trwa ponad 5 godzin, w kinach został podzielony na dwie oddzielnie wyświetlane części – opowiada o kobiecie zagubionej, rozpaczliwie szukającej prawdziwego uczucia i zrozumienia, wielokrotnie zdradzanej, upokarzanej. Z drugiej strony czującej odrazę dla samej siebie – za to, że zdradzała, uwodziła dla samej przyjemności, nie potrafiła znaleźć stabilizacji. Poszczególne rozdziały prezentują odmienny styl, także gatunkowy – jest tutaj opowieść o inicjacji, jest erotyczna komedia, psychodrama, a nawet dreszczowiec. Wszystko to jednak zostało w „Nimfomance” odpowiednio zrównoważone i połączone.
Von Trier słynął zawsze z pracy z aktorami, nie inaczej jest tym razem, na planie stawiła się śmietanka aktorka i swą pracę wykonała znakomicie; wymienić trzeba chociażby Charlotte Gainsboroug (Joe), Stellana Skarsgaarda (Seligman), Shię LeBeoufa, Jamie Bella, Christina Slatera, Umę Thurman czy Willema Dafoe. Film tylko dla dorosłych, odważny, trudny w odbiorze, ale na pewno wart zobaczenia.
Beata Cielecka
"Nimfomanka" w tv - sprawdź datę emisji.
WRÓĆ DO PROGRAMU TV!
