NASZA OCENA: 8/10
Bracia Coen (choć tylko Joel figuruje jako reżyser, a Ethan jest producentem, to tak naprawdę reżyserują obaj) są uznawani za mistrzów inteligentnej komedii, stawiani często obok Woody’ego Allena. Dlaczego zatem właśnie twórcy "Ścieżki strachu", "Fargo", "Biga Lebowskego" i "Tajnego przez poufne" zabrali się do komedii romantycznej, która w ostatnich latach stała się symbolem filmowego kiczu? Są dwa wytłumaczenia: albo upadli na głowę, albo to nie jest komedia romantyczna. Bracia Coen nie upadli na głowę, a więc film nie jest komedią romantyczną. A jeśli nie jest, ma to określone konsekwencje.
Przyjrzyjmy się więc akcji filmu: Miles Massem jest adwokatem, mistrzem od spraw rozwodowych. To niezwykle popłatna profesja, więc bohater żyje jak pączek w maśle. Jednak choć w niczym mu nie zbywa, czuje w życiu dziwną pustkę. Do czasu gdy spotyka na swej drodze piękną Marylin Rexroth. Ale nie jest ona jego klientką lecz - przeciwniczką. A dokładnie rzecz ujmując, żoną pewnego potentata handlu nieruchomościami, który ją zdradzał. I dał się złapać. Teraz Marylin chce się z nim rozwieść, a przy okazji pozbawić majątku. Facet był na tyle nierozważny, że przy ślubie nie spisał intercyzy, ale miał na tyle rozumu, by wynająć Milesa. I Marylin Rexroth wyszła z sądu, nie zarobiwszy ani grosza. A to skandal, bo dla niej rozwody to także dochodowy biznes: uwiedzenie faceta, ślub a później pod byle pretekstem rozwód i zabranie połowy majątku. Nic więc dziwnego, że pani Rexroth jest wściekła na Milesa i postanawia się zemścić...
"Okrucieństwo nie do przyjęcia" jest komedią, ale na pewno nie typową i na pewno nie romantyczną. Są tu zaskakujące zwroty akcji, znakomite dialogi, a efekt psuje tylko trochę zbyt romantyczny finał. Para głównych aktorów - George Clooney i Catherine Zeta-Jones - spisuje się znakomicie. On po raz kolejny udowadnia swoją wszechstronność, ona - profesjonalizm i niepowtarzalny urok.
Piotr Radecki
"Okrucieństwo nie do przyjęcia" w tv - sprawdź datę emisji.
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
