„Pod wulkanem” [RECENZJA]. Oceniamy polskiego kandydata do Oscara. Będzie nominacja?

Krzysztof Połaski
materiały prasowe TVP Dystrybucja
Damian Kocur, zdaniem wielu, to jedno z objawień polskiego kina ostatnich lat. Jego debiutancki „Chleb i sól” odmieniano przez wszystkie przypadki i obsypano chyba wszystkimi możliwymi komplementami. Teraz na 49. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni pojawił się jego drugi film pt. „Pod wulkanem”, który jednocześnie jest też polskim kandydatem do Oscara 2025. Oczekiwania były wielkie. Film jest spełnił? Sprawdziliśmy.

Spis treści

ZOBACZ ZDJĘCIA Z FILMU

„POD WULKANEM” RECENZJA

„Pod wulkanem” w oscarowym wyścigu

Tuż przed startem 49. FPFF ogłoszono, iż polskim kandydatem do przyszłorocznego Oscara w kategorii film międzynarodowy będzie „Pod wulkanem” Damiana Kocura, co sprawiło, że zainteresowanie drugim filmem autora „Chleba i soli” mocno podskoczyło. Jestem przekonany, że ten wybór będzie długo dyskutowany przez widzów, bowiem tym razem właściwie reprezentuje nas ukraińskojęzyczna produkcja.

Chwilę przed wojną

Damian Kocur zabiera widzów na Teneryfę, gdzie urlop spędza ukraińska rodzina. Co prawda, starsza córka nie zawsze dobrze dogaduje się z macochą, ale generalnie jest milutko. Jest fajniusio. Rodzinka się bawi, korzysta z uroków życia i cieszy widokami przepięknej wyspy. Jeszcze nie wiedzą, że nie dane im będzie wrócić na Ukrainę, gdzie za kilka chwil wkroczą Rosjanie i rozpętają wojnę. Sofia, Roman, Anastasiia i Fedir staną się zakładnikami tej sytuacji, przez co będą musieli przewartościować swoje spojrzenie na świat i życie.

Damian Kocur, który scenariusz napisał wspólnie z Martą Konarzewską, stara się przyglądać ukraińskiej familii niczym dokumentalista. Obserwuje swoich bohaterów w nowej dla nich sytuacji, w której do tej pory skrywane emocje i lęki, będą musiały ujrzeć światło dzienne. Ma to swoje intrygujące momenty, jak chociażby w scenach, gdy ukraińska rodzina musi znosić obecność roześmianej rosyjskiej rodziny; wówczas emocje, w tym przede wszystkim złość, wręcz buzują na ekranie.

„Pod wulkanem” [RECENZJA]. Oceniamy polskiego kandydata do Oscara. Będzie nominacja?
materiały prasowe TVP Dystrybucja

Podobnie prezentuje się scena agresji drogowej, która właściwie jest tylko papierkiem lakmusowym tego, co tak naprawdę nosi w sobie główny bohater. Napięcie i nerwówka przenosi się na całą rodzinę, a niepewność dotycząca własnej przyszłości oraz sytuacji ojczyzny i wszystkich bliskich, którzy tam zostali, wydaje się być nie do zniesienia. Pojawiają się kolejne pomysły, w tym wyjazd do Polski i to mimo tego, że nie lubi się języka polskiego.

Kiedy powiedzieć stop?

Tyle tylko, że Damian Kocur nie potrafi powiedzieć stop. Rozwleka fabułę, dodaje do niej całkowicie zbędny i zwyczajnie koniunkturalny wątek uchodźców, niebezpiecznie zbliżając się do momentu zrównania zarobkowych imigrantów z osobami, którym powrót na łono ojczyzny uniemożliwia konflikt zbrojny. Nie dość, że nie działa to na korzyść fabuły, to jeszcze rozciąga cały film, który śmiało można byłoby skończyć wcześniej i wtedy zadziałałby dużo mocniej.

Inną sprawą jest to, że „Pod wulkanem” nie ma aż tak wielkiej mocy rażenia. Trochę trudno się oprzeć wrażeniu, że to bezpieczny, wręcz letni film, zrealizowany jakby od sztancy, odhaczający tematy, które mogłyby wzbudzić zainteresowanie na świecie. Czy przyniesie to Oscara lub nominację? Nie sądzę.

6/10
Krzysztof Połaski

„Pod wulkanem” [RECENZJA]. Oceniamy polskiego kandydata do O...

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź TeleMagazyn.pl codziennie. Obserwuj TeleMagazyn.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn