Luke Perry doznał masywnego udaru mózgu rano w środę, 28 lutego. Aktor znany z roli Dylana McKaya z "Beverly Hills, 90210" i Freda Andrewsa z "Riverdale" został przewieziony ze swojego domu w Los Angeles do szpitala św. Józefa w Burbank. Był przytomny. Niestety, 4 marca 2019 roku zmarł, a do końca czuwali przy nim przyjaciele oraz rodzina.
Prochy Luke’a Perry’ego zostały rozsypane na jego ukochanej farmie w Tennessee. Miał tam dom, w którym pomieszkiwał na przestrzeni ostatnich 20 lat. Aktora pożegnała najbliższa rodzina i narzeczona. Perry miał 52 lata.
"Riverdale" - jak zakończy się wątek Freda Andrewsa?
Luke Parry zawsze powtarzał, że uwielbia postać Freda ponieważ prywatnie sam jest tatą i czerpie z tego powodu dużo radości. Szczegóły zakończenia jego wątku w "Riverdale" nie są na razie znane, ale jest raczej mało prawdopodobne, że twórcy zdecydują się znaleźć do tej roli nowego aktora. Wiele wskazuje na to, że Fred Andrews umrze również w serialu, a my zobaczymy, jak Archie i pozostali bohaterowie opłakują jego stratę. Przed scenarzystami "Riverdale" duże wyzwanie. Za śmierć Freda mógłby być odpowiedzialny m.in. Hiram Lodge czy Król Gargulców.
Źródło: Cover Video/x-news
