"Synalek". Filmowy zapychacz czy udana komedia? [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora Best Film
fot. materiały prasowe dystrybutora Best Film
Francuskie komedie trafiające do polskiej dystrybucji to najczęściej filmy łatwe, proste i przyjemne, zapewniające widzom odpowiednią formę niezobowiązującej rozrywki. Tyle tylko, że między łatwym i prostym obrazem a nijaką produkcją granica jest bardzo cienka. I w przypadku "Synalka" Frédérica Forestiera została niestety przekroczona.

Frédéric Forestier, reżyser niezbyt znany w Polsce, na warsztat wziął pierwszy zawód miłosny, czyli ten moment, który często na bardzo długo determinuje człowieka i jego sposób postrzegania świata. Ambitne zadanie, dlatego szkoda, że Francuz dość szybko porzuca ten wątek i zamiast zająć się dużo ciekawszym leczeniem głównego bohatera z nieszczęśliwego uczucia - czym kilka lat temu zachwycił widzów Marc Webb w "500 dni miłości" - przechodzi do tematyki rozpadu małżeństwa. I tym sposobem zamiast zapowiadanej w zwiastunach komedii młodzieżowej, robi kolejny film o francuskiej klasie średniej i kryzysie współczesnej rodziny. Nie tak to miało wyglądać.

Ale już pal licho, że Forestier sięga do walizki wypchanej po brzegi ogranymi motywami, przepełnionej stereotypami, gdzie fabuła jest tak przewidywalna, że właściwie każdą kolejną scenę możemy sobie zwizualizować wcześniej w głowie. Dużo gorsza jest świadomość, że francuski twórca nie tylko nie ma niczego do powiedzenia, ale przede wszystkim za cholerę nie jest śmieszny. Jego kolejne skecze wyglądają niczym żarty skradzione z repertuaru jakiegoś smutnego stand-upera, któremu ubzdurało się, że właśnie dzisiaj stanie się królem komedii. Nie.

Postać wiecznie płaczącego syna jest wyeksploatowana do cna. Litości, ileż można oglądać płaczącego Thomasa Solivéresa? Są jakieś granice, naprawdę. Lepiej nie jest, gdy żartować zaczyna dojrzalsze pokolenie; Pierre-François Martin-Laval i Isabelle Nanty nie dość, że nie mają większego pomysłu na swoje role, to jeszcze dodatkowo trudno między nimi wyczuć jakąkolwiek chemię. Patrzymy na nich i mamy wrażenie, że na jednym planie spotkały się dwa zupełnie różne światy, które jakimś cudem muszą grać parę.

"Synalek" to jeden z tych filmów, o którym trudno cokolwiek powiedzieć po wyjściu z seansu. To trochę taki zapychacz; nie trzeba go koniecznie oglądać w kinie, bo swoją funkcję spełnia równie dobrze, jeżeli nawet nie lepiej, gdy jest emitowany gdzieś w tle, a my w tym czasie robimy sobie obiad, cyklinujemy parkiet czy przeglądamy na tablecie memy ze śmiesznymi kotami. Zresztą w większości przypadków memy mogą okazać się zwyczajnie zabawniejsze niż sam "Synalek".

Ocena: 4/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"SYNALEK" W KINACH OD 25 SIERPNIA

Recenzja została pierwotnie opublikowana 13 sierpnia 2017 roku.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn