NASZA OCENA: 7/10
Nieco już podstarzały, ale nadał pełen energii i aktorskiej charyzmy Liam Neeson wciela się w „Uprowadzonej” w postać Bryana Millsa, emerytowanego agenta CIA, który za namową dawnych kolegów wraca do gry. Początkowo wydaje się, że Bryan robi tylko bo to, by wzmocnić ochronę gwiazdy muzyki pop na koncercie. Tymczasem jest on zmuszony podjąć się potem jeszcze jednej misji: najtrudniejszej w swojej karierze i głęboko osobistej. Będzie mieć na nią tylko 96 godzin.
A wszystko bierze się stąd, że 17-letnia Kim (Maggie Grace), córka Bryana, udaje się – wbrew jego woli i przestrogom, jedynie w towarzystwie przyjaciółki-rówieśniczki, w podróż do Paryża. Nie wyjawia ojcu całej prawdy o celu wyprawy do Europy, zaś po przybyciu na miejsce nie przestrzega jego zaleceń. Obie dziewczyny płacą za swój brak doświadczenia życiowego i lekkomyślność ogromną cenę. Bryan musi działać…
„Uprowadzona” Pierre’a Morela to film sensacyjny zrobiony z biglem i trzymający w napięciu, chociaż gdy tylko na chwilę zdystansujemy się od pełnej zwrotów akcji, widać banał, klisze i naiwność. A potem… znowu oglądamy z zapartym tchem.
Z drugiej strony, nie jest to obraz aż tak płaski, jak mogłoby się wydawać. Porusza ważny temat handlu żywym towarem, którego ofiarą często padają młode, naiwne kobiety. Przemyca też ciekawe psychologiczne rysy portretu Bryana. Ten człowiek, ścigając przestępców, zawsze szedł na całość. Teraz, zmotywowany dodatkowo koniecznością ratowania najbliższej osoby nim będzie za późno, nie znajduje w sobie już absolutnie żadnych hamulców. W tym miejscu scenarzyści – jednym z nich był sławny reżyser Luc Besson („Wielki błękit”, „Nikita”, „Leon zawodowiec”, „Piąty element”) – wkraczają na śliski grunt, dopuszczając możliwość stosowania tortur w walce z bezwzględnymi kryminalistami. Wprawdzie w materiałach dodatkowych na płytowym wydaniu „Uprowadzonej” twórcy filmu zastrzegają, że Bryan brzydzi się torturami, a sięga po nie tylko dlatego, że chodzi o ukochaną Kim, jednak w filmie jakoś tego obrzydzenia nie widać. Widać natomiast wprawę Bryana w zadawaniu bólu.
Ciekawe, że Pierre Morel – nie tylko reżyser filmowy („13. dzielnica”, „Pozdrowienia z Paryża”), ale również operator („Transporter”) – w „Uprowadzonej”, powierzył zrobienie zdjęć komuś innemu, jednak osobiście prowadził kamerę, by widzieć w jej wizjerze dokładnie to samo, co potem zobaczą widzowie. A widzowie zobaczą bez wątpienia kawałek przyzwoitego kina rozrywkowego.
Andrzej Bukowiecki
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
