"W sieci". Wolność? A co to takiego? [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora Aurora Films
fot. materiały prasowe dystrybutora Aurora Films
Kim Ki-duk to jeden z tych reżyserów, na którego filmy czeka się z ogromną niecierpliwością oraz ciekawością. Większość jego dzieł, chociaż niewolnych od kontrowersji a według niektórych także grafomanii, to pozycje obowiązkowe, które zapadają w pamięć na długo, jak chociażby głośna „Pieta” z 2012 roku. Czy tak samo będzie w przypadku nowego filmu koreańskiego twórcy pt. „W sieci”?

Nam Chul-Woo (Ryoo Seung-bum) jest niczym niewyróżniającym się północnokoreańskim rybakiem, który wiedzie biedne, ale spokojne życie. Jego egzystencja jest monotonna; każdego ranka budzi go żona, serwując mu śniadanie, a gdy obojgu humory dopisują to uprawiają zwierzęcy seks, chociaż tuż obok śpi malutka córka. Następnie według schematu: udaje się nad rzekę, przekracza posterunek graniczny i wypływa swoją łodzią. Tyle, że tym razem traf chce, że w silnik łódki wkręci się rybacka sieć, przez co wpłynie na terytorium Korei Południowej, gdzie wywiad będzie chciał za wszelką cenę udowodnić mu szpiegostwo.

Kim Ki-duk przyzwyczaił nas do tego, że jego kino jest brutalne, dosłowne i bezkompromisowe, lecz tym razem generalnie oszczędza nam widoku obrazów przepełnionych przemocą. Już sama sytuacja, w której znalazł się główny bohater, jest wystarczająco przerażająca, jak chyba jeszcze nigdy wcześniej w twórczości Koreańczyka. Z jednej strony jest to bodaj najbardziej przyjazny widzowi, wręcz komercyjny film tego reżysera, a z drugiej to wciąż jest typowy Kim Ki-duk, z jego specyficznym spojrzeniem na kino oraz rzeczywistość.

„W sieci” to film, w którym emocje są tak silne, jak wystawione na wierzch nerwy. I chociaż można narzekać, że główny bohater przedstawiany jest w kontekście sytuacji iście kafkowskiej, co jest motywem bardzo wyeksploatowanym w kinematografii, to jednak w tym wszystkim jest prawda i ja zwyczajnie jako widz wierzę, że właśnie tak wyglądają przesłuchania potencjalnych szpiegów przez wywiad.

I co chyba najciekawsze, koreański autor zestawia ze sobą niezwykle przerysowanych bohaterów, których wplątuje w bardzo autentyczną historię i to się zazębia, działając niemal perfekcyjnie. No dobrze, są momenty, gdy historia jest rysowana zbyt grubą kreską, niepotrzebnie przekraczając granicę dosłowności, jak chociażby w motywie upadłej, lecz mającej anielską duszę, prostytutki, ale Ki-duk zawsze lubił dosłowność, przez co poetyckość często zamieniała się w trywialność.

„W sieci” urzeka zarazem swoją aktualnością, jak i niestety ponadczasowością. Nie wszystkim się to spodoba, ale twórca porwał się na jawną krytykę przymusowej demokratyzacji, jednego z największych zagrożeń współczesności, gdzie jedni myślą, że wiedzą lepiej i pragną na siłę uszczęśliwiać innych. Kim Ki-duk pokazuje, że nie tędy droga, a żaden z systemów nie jest doskonały. Zarówno demokracja, jak i komunizm, pozbawiają jednostkę wolności, a tak naprawdę tylko tego pragnie główny bohater. Chce być wolnym człowiekiem, stanowiącym sam o sobie, ale nigdy nie będzie to możliwe.

Kultura i rozrywka

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

W wizji Kim Ki-duka Korea Północna i Korea Południowa różnią się jedynie stanem majątkowym, gdyż mentalność władz jest niemal taka sama. Podobnie jak metody działań spec służb, z tą różnicą, że u jednych potencjalny szpieg ma własną łazienkę, a u drugich musi korzystać z wychodka. Reżyser wprost pokazuje, że na Północy liczy się kult wodza, a na Południu kult pieniądza. Naturalnie, za nieposłuszeństwo partii w Korei Północnej można zapłacić głową, ale gdy nie masz w Korei Południowej pieniędzy, to zdychasz na ulicy. Przy okazji „W sieci” jest również cichym marzeniem reżysera o unifikacji obydwu Korei, która nigdy nie będzie możliwa. Bratobójczy konflikt jest zbyt zaawansowany, aby którakolwiek ze stron mogła odpuścić. Szczęśliwego zakończenia nie będzie.

„W sieci” to film trzymający w napięciu od początku do końca. Kim Ki-duk stworzył produkcję, będącą zarazem mocnym i pasjonującym thrillerem, jak i jest to jego w pełni autorska wypowiedź, utrzymana w unikalnym stylu reżysera. Całość, mimo momentalnego, niebezpiecznego skręcenia scenariusza w stronę karykatury, ogląda się wprost wyśmienicie.

I chociaż czasem można łapać się za głowę patrząc na zachowanie bohatera, to po krótkiej chwili uświadamiamy sobie, że będąc na jego miejscu, zapewne też popełnialibyśmy tak oczywiste błędy. W końcu to prosty człowiek, pragnący tylko szczęścia i wolności dla siebie oraz swojej rodziny. Tyle, że pełnia wolności nie jest i nigdy nie będzie osiągalna. Wolność? A co to takiego? Wszyscy jesteśmy wyłącznie małymi trybikami w machinie systemu i to od nas zależy czy mu się podporządkujemy czy zapłacimy za niesubordynację.

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"W SIECI" W KINACH OD 21 KWIETNIA

Reżyseria: Kim Ki-duk

Scenariusz: Kim Ki-duk

Obsada: Ryoo Seung-bum, Lee Won-gun, Kim Young-min

Zdjęcia: Kim Ki-duk

Gatunek: Thriller

Rok produkcji: 2016

Czas trwania: 114 min

Tytuł oryginalny: Geumul

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Ida Nowakowska ma nowy wygląd i... pracę! Jest teraz gwiazdą węgierskiej telewizji!

Ida Nowakowska ma nowy wygląd i... pracę! Jest teraz gwiazdą węgierskiej telewizji!

Marieta Żukowska debiutuje z mężem na salonach! Jej ukochany to nie byle kto

Marieta Żukowska debiutuje z mężem na salonach! Jej ukochany to nie byle kto

Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn