NASZA OCENA: 6/10
Wybitny pianista światowej sławy Tom Selznick zaprzestaje na kilka lat publicznych występów z powodu dręczącej go ogromnej tremy zmieniającej każdy koncert w torturę. Kiedy po latach nareszcie wraca na scenę, do dawnych traum dochodzi jeszcze jedna. Grając swoją partię w trakcie koncertu, Tom zauważa w swoich nutach zrobione przez kogoś zapiski, których treść jest jednoznaczna: ktoś grozi śmiercią jemu i jego żonie w razie niewykonania żądań tajemniczego prześladowcy. Żądania mają być spełniane w czasie trwającego właśnie występu, a Tom ma świadomość, że jest trzymany na muszce.
To, kto jest tajemniczym dręczycielem i jakie są motywy jego postępowania, jest zagadką ożywiającą pierwszą część filmu. Dopóki informacje na ten temat są dawkowane, dopóty ten oparty na w sumie dziwacznym pomyśle film ogląda się z zaciekawieniem. Widz oglądający wydarzenia z różnych punktów widzenia, ale wchodzący najczęściej w rolę będącego marionetką psychopaty pianisty, który niewiele może zrobić, czuje jego bezradność i niemoc. A przy tym dość mocno wygrany motyw tremy też robi swoje, bo jest nam niezwykle bliski: strach przed wystąpieniami publicznymi jest jednym z największych ludzkich lęków i plasuje się blisko lęku o życie…
Kiedy jednak karty zostają odkryte, odkryty zostaje również fakt, że reżyser nie miał już dobrego pomysłu na zakończenie. Fabuła staje się przez to nieco naciągana, pytanie: „jak to się skończy?", będące siłą napędową filmów z niezbyt wiarygodnym punktem wyjścia, pozostaje bez ciekawej, uzasadnionej odpowiedzi. Jak przystało na film, którego akcja toczy się w filharmonii, jego mocną stroną jest muzyka, pełniąca w tym wypadku podwójną rolę – tła wydarzeń jak i pełnoprawnego bohatera. Pełne ekspresji frazy, autorstwa hiszpańskiego kompozytora Victora Reyesa, stanowczo uatrakcyjniają projekcję.
Beata Cielecka
"Wirtuoz". Sprawdź datę emisji
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
