NASZA OCENA: 7/10
Szkocki psychiatra Ronald David Laing zakłada specyficzny szpital dla chorych psychicznie. Wierzący w moc samoleczenia Laing nie stosują popularnych w innych placówkach elektrowstrząsów, wybierając rozmowy, próby dotarcia do pacjentów przy pomocy narkotyków, chociażby LSD, a także stworzenie im domowych wręcz warunków. W tym wszystkim musi się odnaleźć jego wybranka Angie, dla której życie wśród pacjentów traktowanych jak domownicy jest sporym wyzwaniem, tym bardziej, że jeden z nich, Jim, wydaje się wobec niej coraz bardziej wrogi.
R.D. Laing to postać autentyczna – choć po tym, co oglądamy w filmie, wręcz trudno w to uwierzyć – a jego metody, szokujące dla ówczesnych lekarzy i nie tylko, przewróciły do góry nogami wiele tez obowiązujących w świecie medycyny przełomu lat 60/70 XX wieku. Laing był kimś na kształt celebryty, guru i wizjonera, pionierem, który wyprzedzał z pewnością swe czasy, ale i wielokrotnie budził, czasem zresztą słusznie, kontrowersje: przekraczał swe kompetencje, narażał życie innych, obok spektakularnych sukcesów (wizyta w USA) ponosił też dotkliwe porażki. Koledzy po fachu byli przeciwko jego metodom, w zasadzie wyłączyli go ze swego grona, zwolennicy zaś stali się „wyznawcami” ruchu antypsychiatrycznego. W brawurowej interpretacji Davida Tennanta jawi się jako „szaleniec boży”, który wierząc w to, co głosi, po trupach dąży do celu i nie przyjmuje do siebie głosu innych, to trochę bufon, na pewno człowiek nie do końca zrównoważony, kierowany emocjami. Oglądając jego placówkę, trudno czasem stwierdzić, kto jest lekarzem (łącznie z nim samym), a kto pacjentem…
Film jest trochę nierówny, są w nim przestoje, sama postać głównego bohatera jest niejednoznaczna, ale wiele dobrego wnoszą kreacje aktorskie, obok wspomnianego Tennanta pochwalić należy Gabriela Byrne’a w roli niezrównoważonego Jima oraz bardziej stonowaną grę Michaela Gambona jako Sydneya.
Beata Cielecka
Wróć do programu tv
