"Ślicznotki" [RECENZJA]. Jennifer Lopez i Betty z "Riverdale" zostały striptizerkami! Warto obejrzeć?

Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora Monolith Films
fot. materiały prasowe dystrybutora Monolith Films
"Ślicznotki" na pierwszy rzut oka mają wszystko, aby być hitem. Film zbiera świetne recenzje, a w jeszcze lepszej formie jest 50-letnia Jennifer Lopez, która tu jest i tańczy na rurce. Na szczęście nie dla mnie, bo takiej kasy jak jej klienci nie posiadam. Może to i dobrze...

"ŚLICZNOTKI" - RECENZJA

Fabuła filmu Lorene Scafarii jest dość prosta, ale też historia, na której oparty został scenariusz, nie należała do zbyt skomplikowanych. Ot, grupa striptizerek postanowiła dorobić do swoich głodowych pensji, więc na tapet wzięły zamożnych klientów, których faszerowały dragami i ostro skubały z kasy. Najlepsi ustrzelić żonatego - przecież taki nie pójdą na policję, w końcu jak wytłumaczyłby swoje postępowanie żonie, hehe. Takie historie przecież dobrze znamy też z polskiego podwórka, więc potencjał był ogromny.

Tyle tylko, ze Lorene Scafaria czyni ze "Ślicznotek" tani moralitet i do zwykłego złodziejstwa dopisuje usprawiedliwienie. W ten sposób bohaterskie mistrzynie tańca na rurze ewoluują w swoistych Robin Hoodów w spódnicach (albo i bez) i okradają złych oraz podłych bogatych, łupy oddając potrzebującym, czyli głównie sobie. Nie kupuje wszelkich zachwytów, ze tak naprawdę "Ślicznotki" są filmem o kryzysie finansowym w Stanach Zjednoczonych. To wyłącznie bezpieczna fasada, za którą kryje się lichy skrypt. Reżyserka i scenarzystka w jednej osobie nie ma zbyt wiele do powiedzenia.

Ileż tutaj jest schematów! Opowiadanie historii z perspektywy osoby udzielającej wywiadu, która w ten sposób rozlicza się z przeszłością? Jest! Trudne życie striptizerki, która orientuje się, że uczciwe kręcenie tyłkiem nie zapewni jej godziwe życia? Oczywiście! Upadek ze szczytu na sam bruk? Jeszcze jak! Takich rzeczy można wyliczać wiele; autorka wręcz w pewnym momencie się zapętla i widać, że nie ma pojęcia, jak jeszcze bardziej urozmaicić opowieść.

Całości nie ratuje ani Jennifer Lopez, która może i jest w formie, lecz jej postać jest najciekawsza gdy pręży swoje ciało. Lili Reinhart jest zabawna, ale finalnie to dość jednowymiarowa postać. Jedynie Constance Wu buduje pełnokrwistą bohaterkę, która jest JAKAŚ. I szkoda, ze Cardi B, która ma doświadczenie w branży striptizersko-złodziejskiej, jest tylko chwilę na ekranie, bo ta dziewczyna ma power i charyzmę.

"Ślicznotki" są jak podrobione złoto. Zwykły tombak. Łatwo nabrać się na kolorowe opakowanie, kuszące nagością oraz atrakcyjnymi kształtami, jednak Lorene Scafaria nie opowiada niczego, o czym byśmy nie widzieli. Finalnie to przyozdobiony w tanie błyskotki i zbyt powierzchowny film, aby nawet zacząć czuć empatię w stosunku do bohaterek. Takich historii widzieliśmy już wiele. Nie dajcie sobie niczego dosypać do drinka, nie warto.

Ocena: 4/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

K
Kinoman
Szkoda czasu. Obleśny, brak lekkości. Nawet zgrabne dziewczyny nic nie pomogły. Film z dolnej półki.
O
Oskar
Panie Krzysztofie, ile w tej recenzji krytyki i gorzkości. Skoro wszelkie profesjonalne rankingi i strony filmowe wystawiają dobre recenzje temu filmowi to może nie bez powodu? To co Pan napisał... zgadzam się w dużej części, dużo schematów i rzeczy które tak naprawdę powtarzały się w setkach filmów. Ale pamiętajmy, że to jest "luźna adaptacja rzeczywistości" i nie bez powodu to jest KOMEDIOdramat. Byłem z koleżankami wczoraj na premierze filmu i o ile niektore sekwencje jak dla mnie ciągnęły się zbyt długo tak caly film trzymał mnie w zainteresowaniu, a połowę filmu wraz z reszta oglądaczy śmialiśmy się z rozbawienia na głos, bo naprawdę bardzo dużo momentów było zabawnych w dobry sposób. Od paru lat jest popularne lekceważenie Jennifer Lopez, gardzenie zarówno jej dorobkiem i zdolnościami muzycznymi i aktorskimi. Cóż, dla mnie jej występ był fenomenalny w filmie i zrobila swoje. Bardzo wyrazista postać, i nie tylko w momentach tańca na rurze ;) bardzo lubię odwzorowanie późnych lat dwutysięcznych, czyli 2007, 2008, gdzie styl ubioru bohaterów, piosenki puszczane z tamtych lat naprawdę sprawił, że poczułem się jakbym znów wrócił do tamtych czasów. Bardzo lubię te przejścia między latami ( 2007, 2008, 2011, 2013, 2014, 2015) i puszczane wówczas piosenki np. w 2007 roku Gimme More od Britney Spears i Love In This Club od Ushera, Birthday Cake od Rihanny i Club Can't Handle Me Flo Rid-y w 2011, czy Royals w 2013. Sposób w jaki piszę swą recenzję, a równocześnie komentarz do pańskiej recenzji z pewnością nie jest profesjonalny, gdyż nigdy polonistyka nie była moją najmocniejsza stroną, aczkolwiek myślę, że więcej osób się zgodzi ze mną niż z Panem, ale Ej! Każdy ma prawo do własnej opinii. Pańska jest subiektywna, moja jest obiektywna. Widzę minusy i plusy produkcji, film jest zdecydowanie "cukierkowaty", dlatego kiczowaty polski tytuł filmowy "Ślicznotki" zamiast "Hustlers" nie jest aż takim niewypałem jak większość sądzi. Film stara się być ambitny i w wielu momentach ma do tego predyspozycje, lecz przedstawienie wszystkich białych mężczyzn z Wall Street jako "zło" i ukazanie wszystkich striptizerek jako te "biedne i pokrzywdzone" jest bardzo jednostronne. Pozatym, film mnie naprawdę wciągnął, mało było momentów kiedy mnie nudził, końcówka była odrobinę naciągana, ale z drugiej strony lubię ją, gdy główna bohaterka Destiny dowiaduje się, że Ramona wcale jej nie oczerniała ani nie obgadywala za jej plecami, tak jak od paru lat myślała,tylko mówiła o niej same ciepłe słowa, a nawet przechowywała jej zdjęcie w portfelu, żeby "mieć ją bliżej". Ten moment kiedy okazuje się, że Ramona nie była fałszywą przyjaciółką, tylko cichym "Aniołem Stróżem" i od tyłu są pokazywane urywki wszystkich wspólnych scen Ramony i Destiny jest fenomenalny. Tak jak ich pierwsza rozmowa na tarasie i spotkanie w 2011 po długim czasie rozłąki. Film świetnie sie sprawdza jako komedia i luźna adaptacja tego, co miało miejsce w rzeczywistości. Nigdy nie oczekiwałem nie wiadomo jakiej ambicji od filmów, jedynie dobrej zabawy. Ten film dostarczyl mi jej aż nadto, ale jest oryginalny, mimo zastosowania w nim wielu utartych schematów. Wyróżnia się na tle innych, i napewno jest conajmniej w mojej Top20 ulubionych filmów.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn