"ŚLICZNOTKI" - RECENZJA
Fabuła filmu Lorene Scafarii jest dość prosta, ale też historia, na której oparty został scenariusz, nie należała do zbyt skomplikowanych. Ot, grupa striptizerek postanowiła dorobić do swoich głodowych pensji, więc na tapet wzięły zamożnych klientów, których faszerowały dragami i ostro skubały z kasy. Najlepsi ustrzelić żonatego - przecież taki nie pójdą na policję, w końcu jak wytłumaczyłby swoje postępowanie żonie, hehe. Takie historie przecież dobrze znamy też z polskiego podwórka, więc potencjał był ogromny.

Tyle tylko, ze Lorene Scafaria czyni ze "Ślicznotek" tani moralitet i do zwykłego złodziejstwa dopisuje usprawiedliwienie. W ten sposób bohaterskie mistrzynie tańca na rurze ewoluują w swoistych Robin Hoodów w spódnicach (albo i bez) i okradają złych oraz podłych bogatych, łupy oddając potrzebującym, czyli głównie sobie. Nie kupuje wszelkich zachwytów, ze tak naprawdę "Ślicznotki" są filmem o kryzysie finansowym w Stanach Zjednoczonych. To wyłącznie bezpieczna fasada, za którą kryje się lichy skrypt. Reżyserka i scenarzystka w jednej osobie nie ma zbyt wiele do powiedzenia.
Ileż tutaj jest schematów! Opowiadanie historii z perspektywy osoby udzielającej wywiadu, która w ten sposób rozlicza się z przeszłością? Jest! Trudne życie striptizerki, która orientuje się, że uczciwe kręcenie tyłkiem nie zapewni jej godziwe życia? Oczywiście! Upadek ze szczytu na sam bruk? Jeszcze jak! Takich rzeczy można wyliczać wiele; autorka wręcz w pewnym momencie się zapętla i widać, że nie ma pojęcia, jak jeszcze bardziej urozmaicić opowieść.
Całości nie ratuje ani Jennifer Lopez, która może i jest w formie, lecz jej postać jest najciekawsza gdy pręży swoje ciało. Lili Reinhart jest zabawna, ale finalnie to dość jednowymiarowa postać. Jedynie Constance Wu buduje pełnokrwistą bohaterkę, która jest JAKAŚ. I szkoda, ze Cardi B, która ma doświadczenie w branży striptizersko-złodziejskiej, jest tylko chwilę na ekranie, bo ta dziewczyna ma power i charyzmę.
"Ślicznotki" są jak podrobione złoto. Zwykły tombak. Łatwo nabrać się na kolorowe opakowanie, kuszące nagością oraz atrakcyjnymi kształtami, jednak Lorene Scafaria nie opowiada niczego, o czym byśmy nie widzieli. Finalnie to przyozdobiony w tanie błyskotki i zbyt powierzchowny film, aby nawet zacząć czuć empatię w stosunku do bohaterek. Takich historii widzieliśmy już wiele. Nie dajcie sobie niczego dosypać do drinka, nie warto.
Ocena: 4/10
Krzysztof Połaski
