CZYTAJ TAKŻE:
"ZJEDNOCZONE STANY MIŁOŚCI". NA PREMIERZE REŻYSER ZANIEMÓWIŁ ZE WZRUSZENIA [WIDEO]
BERLINALE 2016. MAGDALENA CIELECKA: MARZYŁAM O TYM, BY POZNAĆ I POCAŁOWAĆ W RĘKĘ MERYL STREEP [WIDEO]
Tomasz Wasilewski na swoje bohaterki patrzy z czułością, nie oceniając ich życiowych wyborów. Agata (Julia Kijowska) już od dawna nie kocha swojego męża (Łukasz Simlat) i skrycie wzdycha do miejscowego księdza (Tomasz Tyndyk). Jej przyjaciółka Marzena (Marta Nieradkiewicz) chciałaby zostać modelką, ale jest już po trzydziestce i jedyne co jej zostało to prowadzenie zajęć fitness w rytm dawnych przebojów i czekanie na wieści oraz pieniądze od pracującego w Niemczech męża. Czy kiedykolwiek mężczyzna wróci albo sprowadzi ją do siebie? Kobieta już chyba sama w to nie wierzy.
Jest też Iza (Magdalena Cielecka), dyrektorka szkoły, od lat trzymająca w sekrecie swój związek z Karolem (Andrzej Chyra). W szkole Izy pracuje natomiast Renata (Dorota Kolak). Jest po pięćdziesiątce, mieszka sama, uczy rosyjskiego i już za chwilę będzie musiała pogodzić się z tym, że w raz z nową Polską nadeszły także nowe czasy, przez co zostanie zastąpiona przez młodszą anglistkę.
Wszystkie pojawiające się na ekranie kobiety łączy jedno: samotność. I nie ma znaczenia czy mają rodzinę, męża lub dzieci. Nawet jeżeli, to i tak ze wszystkimi swoimi problemami i bolączkami są same. Więcej, w ich świecie kobieca solidarność nie istnieje. Najmocniejsza scena filmu to ta, gdzie dwie z bohaterek pytają się, czy są w życiu szczęśliwe. Każda z nich odpowiada twierdząco i każda z nich chce w to wierzyć. Szkoda tylko, że prawda jest zupełnie inna.
Wasilewski każdą z pań portretuje w sposób zdawkowy. Chociaż początkowo może to razić, to finalnie okazuje się zbawienne. Wszelkie niedopowiedzenia, niejasności i wątpliwości odnośnie do zachowania pań, tworzą ich charakter oraz sprawiają, że opowiadana historia jest boleśnie prawdziwa.
Prawdziwa jest również Polska okresu transformacji, której szarość w doskonały sposób oddały zdjęcia autorstwa Olega Mutu. Z tych zimnych, wręcz bezlitosnych kadrów, wylewa się Polska będąca jeszcze jedną nogą w komunizmie, a drugą już w wolnym kraju, z wypożyczalniami kaset, amatorsko przegrywanymi pornosami, za dużymi ciuchami ze Stanów oraz proszkami do prania z Niemiec.
W tej zgrabnej i taktownej opowieści lekko brakuje męskiej perspektywy. Oczywiście to z założenia miał być głos kobiet, ale jako widz odczuwam niedosyt, że nie poznałem lepiej chociażby bohatera wykreowanego przez Łukasza Simlata czy Tomasza Tyndyka. Nie jest to zarzut, ale być może rozwinięcie tych wątków pomogłoby jeszcze lepiej wybrzmieć innym.
„Zjednoczone stany miłości” to najdojrzalszy do tej pory film Tomasza Wasilewskiego. Można być pod wrażeniem, jak ogromne postępy w tak szybkim czasie czyni urodzony w 1980 roku twórca. Wasilewski ma zarówno bardzo dobre oko, jak i empatię, co pozwala mu tworzyć niezwykle życiowych bohaterów. Wasilewski po rozliczeniu się z teraźniejszością w „Płynących wieżowcach”, zabrał się za przeszłość, ale przecież ta historia równie dobrze mogłaby wydarzyć się dzisiaj. Bo chociaż zmieniły się czasy i do niektórych kwestii łatwiej się przyznać, to niektóre klatki schodowe wciąż są puste. Kto wie, czy dzisiaj nie są jeszcze bardziej puste i bezduszne niż dawniej. Bo nawet jeżeli pytają „ze mną się nie napijesz?”, to i tak jesteśmy sami.
Ocena: 8/10
Krzysztof Połaski
"ZJEDNOCZONE STANY MIŁOŚCI" JUŻ W KINACH!
scenariusz i reżyseria Tomasz Wasilewski
zdjęcia Oleg Mutu
scenografia Katarzyna Sobańska, Marcel Sławiński
dźwięk Christian Holm
montaż Beata Walentowska
kostiumy Monika Kaleta
charakteryzacja Ewa Kowalewska
producenci Piotr Kobus, Agnieszka Drewno
