Spis treści
Wycieczka w głąb związku
„Camper” wprowadza nas do życia pary, która zgrabnie maskuje kryzys swojego związku. On (Michał Krzywicki) dzielnie pracuje nad start-upem, jednak pieniądze już dawno się skończyły, a i determinacja do sfinalizowania projektu jest coraz mniejsza. Z kolei ona (Dagmara Brodziak) zasuwa dzień i noc w korporacji, dobrze zarabia, ale nie ma czasu ani przestrzeni na realizację swoich potrzeb. Gdy decyduje się na radykalną zmianę fryzury, słyszy, że dawniej wyglądała lepiej. Podcinanie skrzydeł na każdym kroku. I właśnie wtedy w życiu tej dwójki pojawiają się nieproszeni goście, pod postacią dawnego przyjaciela (Szymon Milas) oraz jego kumpeli (Frajda Natychmiast).
![„Camper” [RECENZJA]. Filmowy freestyle, który tryska autentyzmem. Polskie kino na najwyższych emocjach](https://d-pt.ppstatic.pl/k/r/1/89/07/667c1ba7e0f61_p.jpg?1719409577)
„Kac Vegas” zmienia się w „Eurotrip”
Krótka impreza przeradza się w prawdziwy melanż, a kokainowe ścieżki otwierają przed naszymi milusińskimi nowe drogi życiowe, które kończą się trochę jak impreza rodem z „Kac Vegas” - przebudzeniem w niespodziewanym miejscu i bólem łba. Ale co począć, gdy orientujesz się, że ubzdryngolony zdecydowałeś się wciąż udział...w eurotripie, a twoim celem jest Portugalia... Wymiękniesz na niemieckiej stacji benzynowej? Na szczęście bohaterowie rzucają na szalę całe swoje dotychczasowe, lecz prowizorycznie ułożone życie, a także swój związek i ruszają w podróż w głąb Europy. I w głąb siebie.
Pandemiczne kino może się udać?
Mam ogromny problem z filmami, które narodziły się podczas pandemii COVID-19. Niestety, większość z nich jest... po prostu kiepska, a te wszystkie skype'owe rozmowy i inne filmowe triki wymuszone przez chiński wirus, w pewnym momencie nie tylko zaczęły męczyć na ekranie, ale także ogromnie się zdezaktualizowały. Na szczęście Łukasz Suchocki, wspierany scenariuszowo przez Filipa Hilleslanda, miał na wszystko kompletnie inny pomysł. Po prostu zebrał ekipę ziomków, zamknął ich w kamperze i wspólnie ruszyli w podróż do Portugalii, którą finalnie zakończyli w Hiszpanii. A to wszystko przy zarysach scenariusza, koncercie improwizacji i właściwie wymyśleniu filmu na bieżąco. Pełen freestyle, który zaowocował jednym z najbardziej nasączonych emocjami polskich filmów ostatnich lat. Tak to się robi.
Kino, które tryska autentyzmem
„Camper” tryska autentyzmem. W tym filmie nie ma ani grama nieszczerości, żadnej fałszywej nuty. Naturalnie, nie wszyscy muszą identyfikować się z bohaterami i ich podejściem do życia, ale podejrzewam, że wielu ludzi na przełomie dwudziestki i trzydziestki odnajdzie w ich problemach cząstkę własnych rozterek. To film o strachu przed zmianami - tymi małymi i dużymi. Zaczyna się od fryzury, a kończy na pracy, mieszkaniu czy partnerze lub partnerce. To też obraz grzesznych pokus, które potrafią mocno namieszać człowiekowi w głowie, a przekroczenie granicy może mieć nieodwracalne skutki. Wreszcie to także opowieść o tym, że każdy z nas jest kowalem własnego losu i głównie od nas zależy to, kim jesteśmy, z kim jesteśmy oraz gdzie jesteśmy. Mnogość interpretacji, szczególnie przy zakończeniu, które z jednej strony jest jasne i klarowne, a z drugiej wciąż w jakiś sposób otwarte oraz niedopowiedziane, sprawia, że „Camper” staje się pokoleniowym manifestem oraz lustrem, w którym widzowie będą mogli znaleźć samych siebie.
Doskonała obsada
Siłą „Campera” jest obsada, która improwizując i maksymalnie wchodząc we własnych bohaterów, którymi praktycznie nie przestawali być nawet po haśle stop, zaserwowała nam piękny aktorski koncert. Michał Krzywicki bawi się swoim bohaterem, wyciskając z niego emocje z przeciwległych biegunów, tworząc postać, która chce zjeść jabłko i mieć jabłko. Dagmara Brodziak zderza się tutaj ze strachem, malując na ekranie bohaterkę, która z każdą kolejną minutą ma dość maskowania faktu, że znalazła się na skraju załamania. Jednak największe pole do popisu miała Frajda Natychmiast (Aleksandra Jachymek), której postać jest niczym marzenie senne i złudzenie pozostałych bohaterów; pełna zmysłowości, każdym kolejnym gestem skradająca uwagę. Kamera przygląda się jej z czułością, rozkoszując się jej obecnością przed obiektywem.
Polskie kino na najwyższych emocjach
„Camper” to kino, jakiego nie powstydziłby się Joe Swanberg. Przegadane, pozornie spokojne, lecz w głębi tak mocno poruszające i trafiające do serca oraz głowy, że ma się wrażenie, że te 2800 km trasy Warszawa - Madryt przejechało się razem z tą pokręconą ekipą. I takie podróże kinowe kocham. Polskie kino na najwyższych emocjach.
Ocena: 8/10
Krzysztof Połaski
Recenzja została pierwotnie opublikowana 26 czerwca 2024, w ramach relacji z festiwalu Młodzi i Film 2024.
„Camper” [RECENZJA]. Filmowy freestyle, który tryska autenty...
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź TeleMagazyn.pl codziennie. Obserwuj TeleMagazyn.pl
