"Powrót". Lojalność przede wszystkim [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
Jeżeli podczas seansu awarii ulegnie sprzęt, a widzowie natychmiast zaczyną krzyczeć „nie w takim momencie!” i nerwowo odliczają minuty do opanowania sytuacji przez obsługę kina, to znaczy, że mamy do czynienia z dobrym oraz wciągającym filmem. Właśnie taki jest debiutancki obraz Simona Stone’a pt. „Powrót”, który był pokazywany na Warszawskim Festiwalu Filmowym w sekcji „pokazy specjalne”.

„Powrót” jest oparty na motywach dramatu Henryka Ibsena pt. „Dzika kaczka”. Reżyser filmu wcześniej miał okazję już zajmować się tym tekstem na teatralnych deskach, co przeniosło mu liczne wyróżnienia, więc nic dziwnego, że postanowił przepisać całość na język kina.

Po wielu latach do rodzinnego miasteczka w Australii powraca Christian (Paul Schneider). Powraca na prośbę ojca Henry’ego (niezawodny jak zawsze Geoffrey Rush), lokalnego przedsiębiorcy i właściciela bankrutującego tartaku, który po wielu latach postanowił ponownie stanąć na ślubnym kobiercu, biorąc za żonę swoją byłą (i przy okazji dużo młodszą) gosposię. Christian, który przed piętnastoma laty opuścił rodzinne strony niemal bez pożegnania, spotka na swojej drodze dawnego najlepszego przyjaciela, Olivera (Ewen Leslie). To spotkanie uruchomi lawinę zdarzeń, której już się nie da powstrzymać, a życie obydwu mężczyzn odmieni się na zawsze.

Simon Stone zrobił film o lojalności i dążeniu do prawdy. Twórca jest bezwzględny dla swoich bohaterów, których cały czas wystawia na próbę. W jego wizji przede wszystkim liczy się lojalność, nawet jeżeli przy okazji zburzy ona dotychczasowe szczęście niektórych jednostek. Prawda, jakkolwiek bolesna, jest oczyszczająca i wyzwalająca. Autor portretuje ludzi, których życie jest fikcją oraz pokazówką, gdyż są tak tchórzliwi, że nie są w stanie posypać głowy popiołem. Robią to dopiero wtedy, gdy zmusi ich do tego sytuacja.

„Powrót” uwodzi widzów już od pierwszych scen. Zresztą otwierająca obraz sekwencja z kaczką, która przeżywa strzał, jest symboliczna i nadaje kontekst całemu dziełu. Przetrwać można nawet największy ból. Potrzebna jest tylko wola przeżycia i determinacja. To pięknie sfilmowane dzieło. Autor zdjęć Andrew Commis doskonale oddał klimat umierającego miasteczka, z którego częściej się wyjeżdża, aniżeli przyjeżdża. Polskim widzom daje to także inne spojrzenie na Australię – w ujęciu Simona Stone’a nie jest ona rajem mlekiem i miodem płynącym, tylko przestrzenią, w której decyzję o miejscu zamieszkania zazwyczaj determinuje miejsce pracy głowy rodziny.

Całość jest bardzo dobre zagrana. Takie nazwiska jak Geoffrey Rush, Sam Neill czy Paul Schneider nie zawodzą, ale prawdziwym odkryciem jest Odessa Young. Jako różowowłosa Hedvig jest bardzo autentyczna i pewna siebie. Gra tak, jakby chciała skraść dla siebie każdą scenę, ale jednocześnie nie szarżuje. Przyciąga wzrok oraz uwagę. Takiego talentu nie można zmarnować.

„Powrót” to dobrze napisany, trzymający widza za gardło do ostatniej minuty, moralitet o prawdzie i lojalności. A przy okazji, to również sprawnie i dobrze zrealizowany film, który zwyczajnie warto obejrzeć.

Ocena: 7/10

Powrót

The Daughter

Kraj: Australia

Rok produkcji: 2015

Reżyser: Simon Stone

Producent: Jan Chapman, Nicole O'Donohue

Wystąpili: Geoffrey Rush, Miranda Otto, Sam Neill, Ewen Leslie, Paul Schneider, Anna Torv, Odessa Young

Czas trwania: 96 min

Krzysztof Połaski

[email protected]

"POWRÓT" W KINACH OD 18 MARCA 2016 ROKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn