Tofifest 2021. "Beasts" i "Should the Wind Drop" wielkimi odkryciami toruńskiego święta kina!

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
"Should the Wind Drop"fot. materiały prasowe organizatorów Tofifest
"Should the Wind Drop"fot. materiały prasowe organizatorów Tofifest
Międzynarodowy Festiwal Filmowy Tofifest. Kujawy i Pomorze to jedna z najważniejszych imprez filmowych w Polsce. Festiwal, którego nie można ignorować, bowiem to właśnie tam widzowie mają szansę obcować z niebanalnym, często pomijanym, kinem, które pozwala poszerzyć swoją perspektywę w spojrzeniu na świat.

Za nami 19. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Tofifest. Kujawy i Pomorze. Grand Prix i Złotego Anioła dla reżysera Naëla Marandina i producenta Juliena Roucha zdobył film "Beasts". To obraz dość niepozorny, który początkowo może nie zdradzać potencjału, jaki w nim drzemie. Jednak, gdy już zdecydujemy się na seans, to otrzymujemy przepełnioną emocjami opowieść o trudnym losie kobiety, która w zmaskulinizowanym świecie ma ciągłe poczucie bycia zależną od mężczyzn, chociaż jest od nich o wiele silniejsza. Zasłużona nagroda.

To samo można powiedzieć o filmie, który nagrodziło jury młodych. "Should the Wind Drop" w reżyserii Nory Martirosyan to ważny głos na temat konfliktu, który w mediach głównego nurtu istnieje jedynie na uboczu. "Should the Wind Drop" to historia dotycząca skomplikowanej sytuacji geopolitycznej Górskiego Karabachu. To od lat kwestia marginalna w mediach, pomijana na rzecz innych, głośniejszych i bardziej nośnych konfliktów. Chociaż nazwa Azerbejdżan pada w filmie tylko raz, a następnie są używane zwroty "oni" oraz "wrogowie", to całość mocno skupia się na armeńskim punkcie widzenia. To odważne i potrzebne kino, szczególnie w czasach, gdy mieszkańcy Górskiego Karabachu po raz kolejny musieli walczyć o swoją ojczyznę.

Jednym z największych przebojów festiwalu Tofifest 2021 był głośny amerykański niezależny film "Shiva Baby". Urodzona w 1995 roku Emma Seligman w swoim pełnometrażowym reżyserskim debiucie pokazała, czym jest doskonała zabawa kinem; komedia, dramat, a miejscami nawet horror wprost cytujący "Dziecko Rosemary" Romana Polańskiego. A wszystko to tak naprawdę prosta historia o skomplikowanym życiu żydowskiej seksworkerki, która w jednym momencie traci kontrolę nad własnym życiem. Zabawne i trafione w punkt.

Innym hitem było "Na rauszu" Thomasa Vinterberga. Mocne kino, w którym gorzała miesza się ze łzami smutku. Film o ludziach, którzy piją, gdy się cieszą i piją, gdy są smutni, cytując rapera Pezeta. Jednak to nie jest kolejny smutny moralitet o tym, że picie jest złe i wszyscy umrzemy, lecz Vinterberg wprost mówi, że wszystko ma swoje granice i jeżeli zachowa się umiar, to wszystko będzie dobrze. Jak to w życiu. Bezbłędnie wyreżyserowane, zmontowane, zagrane i przede wszystkim perfekcyjnie wyważone proporcje między komedią a dramatem.

Ciekawą propozycją okazała się "Przeklęta wiosna" Elisy Amoruso. Trudno nie zauroczyć się klimatem tej produkcji. Chociaż opowieść jest nasączona smutkiem i rozczarowaniem, porywa widzów swoją autentycznością. Młodość przemija błyskawicznie, potem zostają nam wyłącznie wspomnienia i żal odnośnie do niewykorzystanych okazji oraz straconych szans. Przeklęta wiosna, przeklęte życie.

Na wielkim ekranie w końcu można było obejrzeć "Moją cudowną Wandę" Bettiny Oberli. Myślę, że ten film spokojnie można nazwać szwajcarską wariacją na temat "Moralności pani Dulskiej"; udane połączenie komediodramatu oraz satyry na klasę wyższą-średnią, w której wszelakie uczucia zostały wyparte przez grube pliki euro i szwajcarskich franków. To film, w którym ogromne pole do popisu mają polskie gwiazdy; Agnieszka Grochowska jest bezbłędna, ale Cezary Pazura całkowicie kradnie show.

Ciekawą propozycją okazali się "Geniusze" Thora Kleina, które przybliżają widzom postać genialnego polskiego matematyka, Stanisława Ulama, współtwórcy amerykańskiej bomby termojądrowej. Chociaż, na pierwszy rzut oka, film może sprawiać wrażenie klasycznej opowieści biograficznej, to Philippe Tłokiński swoją charyzmą sprawia, że naprawdę dobrze się to ogląda.

Mam wiele sympatii do filmu "Miasto" Marcina Sautera. To właściwie coś więcej niż film. Niezwykle osobista i autentyczna wypowiedź reżysera, która jest przepełniona jednocześnie żalem, smutkiem, ale też refleksją i na swój sposób radością. Ciężko nie docenić oryginalnego konceptu, w którym bez żadnego problemu odnalazł się idealnie dobrany Bartłomiej Topa.

Tofifest 2021 przeszedł do historii. Toruńska impreza po raz kolejny okazała się świętem wartościowego i oryginalnego kina, które pozwala spojrzeć na świat z szerszej perspektywy. Już zacieram ręce w oczekiwaniu na kolejną odsłonę tej imprezy.

Krzysztof Połaski

[email protected]

Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn