"DZIEŃ CZEKOLADY" - RECENZJA
Kino dziecięce i młodzieżowe w ostatnim czasie miało się w Polsce podejrzanie dobrze. Naturalnie, to nie był poziom produkcji sprzed lat, ale takie obrazy jak "Za niebieskimi drzwiami" czy "Tarapaty" pozwalały mieć nadzieję, iż rodzimi filmowcy zaczęli uzmysławiać sobie, że widz niepełnoletni to jednocześnie widz rozumny. Debiutujący w pełnym metrażu Jacek Piotr Bławut też raczej zdaje sobie z tego sprawę, aczkolwiek trochę niechcący nakręcił film dla rodziców, a nie dla dzieciaków.

"Dzień czekolady" miał szansę być pasjonującą opowieścią o przeżywaniu żałoby oraz radzeniu sobie z traumą przez dzieci. To niemalże temat tabu, pomijany przez wszystkich, więc chwała Bławutowi, że podjął rękawicę, ale mam wrażenie, że ranga opowieści zwyczajnie go przytłoczyła. Przedobrzył. Podszedł do całości zbyt zachowawczo i dydaktycznie. Przełożyło się to na dynamikę filmu, która praktycznie jest zerowa. Na ekranie niby coś się dzieje, ale to wszystko jest szalenie nijakie oraz nudne. Mam obawy, że dzieciaki mogą szybko podczas seansu stracić zainteresowanie fabułą.
No właśnie, warstwa fabularna "Dnia czekolady" jest zbyt klasyczna, przez co może wydawać się monotonna. Coś o tym wiem, bo oglądałem film Bławuta dwukrotnie i za każdym razem musiałem walczyć ze swoim organizmem, aby nie urządzić sobie drzemki. Co prawda "Dzień czekolady" ma na swoje małe momenty, jak chociażby (nie do końca wykorzystany) wątek z udziałem fantastycznego Dawida Ogrodnika czy postacie Tomasza Kota oraz Katarzyny Kwiatkowskiej (którym finalnie też nie dano się wyszaleć do końca), ale właśnie to wszystko sprawia, że rozczarowanie filmem jest jeszcze większe. O Magdalenie Cieleckiej już nawet nie wspominam, bo gdyby nie charakteryzacja, to w ogóle zapomniałbym, że tutaj grała. Dziecięcej obsady już tak komplementować się niestety nie da - wyczyny Julii Odzimek i Leo Stubbsa (debiutujący na ekranie wnuk Zbigniewa Wodeckiego) raczej nie zostają z widzem na długo.
"Dzień czekolady" to klasyczny przykład zmarnowanego potencjału. Ta opowieść miała szansę być hitem, a tak raczej przepadnie w gąszczu innych propozycji repertuarowych. Jacek Piotr Bławut chciał pokazać za wiele, przez co po prostu się pogubił. W efekcie dostaliśmy wątki połączone na siłę oraz całą masę być może i ciekawych postaci, którym nie dano tego zaprezentować na ekranie. I co z tego, że na "Dzień czekolady" fajnie się patrzy (zdjęcia oraz charakteryzacja i kostiumy robią klimat), a projektowi przyświecała słuszna idea, skoro film w ogólnym rozrachunku nudzi i nie wywołuje większych emocji? Szkoda.
Ocena: 4/10
